– Władza centralna zwykle działa bezdusznie, z dala od mieszkańców i nie widzi ich prawdziwych problemów. My, samorządy i szeroko pojęte społeczeństwo obywatelskie, jesteśmy blisko tych potrzeb na co dzień i jesteśmy w stanie szybko zaangażować wszelkie zasoby, by nieść pomoc potrzebującym w sytuacjach kryzysowych – podkreślał Leszek Bonna, wicemarszałek województwa pomorskiego podczas panelu „Samorząd terytorialny fundamentem demokracji”.
Wymienił tu kilka wymownych sytuacji, gdzie system zdecentralizowanej władzy publicznej okazał znacząco lepszy niż system władzy centralnej. To m.in. reakcje różnych poziomów administracji na wybuch pandemii w 2020 czy na napływ uchodźców z ogarniętej wojną Ukrainy w 2022 r. – My tu zawsze byliśmy pół kroku, czy nawet krok przed rządem – mówił Bonna.
Z tezą, że zdecentralizowany system władzy publicznej, z silną rolą samorządów jest wyznacznikiem demokracji, zgodzili się wszyscy uczestnicy dyskusji. – Ale w Polsce rysują się odwrotne tendencje – zaznaczył Łukasz Konarski, prezydent Zawiercia.
– Mamy poczucie, że następuje centralizacja władzy poprzez ograniczenia finansowe. Mamy mniejsze dochody podatkowe, za to koszty rosną. Rząd wmawia Polakom, że rekompensuje samorządom te ubytki w dochodach, ale to są środki przede wszystkim na inwestycje, a tymczasem nam zaczyna brakować pieniędzy na bieżące funkcjonowanie i podstawowe zadania – alarmował Konarski.
Prezydent Zawiercia podkreślał, że jednocześnie coraz więcej decyzji dotyczących wspólnot lokalnych jest podejmowanych na poziomie centralnym. – Obserwujemy, że zmierzamy w kierunku modelu węgierskiego, gdzie samorząd ma coraz mniej do powiedzenia – mówił.