Reklama
Rozwiń
Reklama

Poznański: W strategii dla Bałtyku nie ma przeciągania liny między krajami

Nad Bałtykiem panuje absolutne zrozumienie, że nasze państwa muszą się uniezależnić od dostaw źródeł energii spoza UE, wyłączając Norwegię – mówi Grzegorz Poznański, dyrektor generalny Stałego Sekretariatu Rady Państw Morza Bałtyckiego.

Publikacja: 31.10.2022 03:00

Poznański: W strategii dla Bałtyku nie ma przeciągania liny między krajami

Foto: fot: artur osiecki

Czym jest unijna strategia dla Morza Bałtyckiego?

W 2009 r. Bałtyk był miejscem, gdzie powołano pierwszą strategię makroregionalną w Unii Europejskiej. Później ustanowiono trzy kolejne, ale ta jest najstarsza. To mechanizm, który ma koordynować oddolnie to, co robią ludzie, instytucje, organizacje pozarządowe, aby realizować trzy cele strategii. A są to: ochrona morza, skomunikowanie transportowe regionu oraz jego zamożność, wzrost dobrobytu. W międzyczasie strategia, którą realizuje osiem unijnych państw (Polska, Niemcy, Dania, Szwecja, Finlandia, Estonia, Litwa i Łotwa), obrosła quasi-instytucjonalną otoczką. Mamy obszary polityczne, w ramach których realizowane są cele strategiczne strategii. Mamy też pokaźne grono uczestników różnych działań i projektów realizowanych w ramach strategii.

Zdaje się, że teraz głównym tematem rozmów jest bezpieczeństwo makroregionu, zważywszy na to, co się dzieje z gazociągami Nord Stream 1 i 2? Tymczasem my wciąż zdajemy się traktować Bałtyk jako morze wewnętrzne UE, zapominając nieco o Rosji.

Tak, często słyszy się o mare nostrum, szczególnie po deklaracji Finlandii i Szwecji dotyczącej przystąpienia do NATO. Natomiast nie jest to morze wewnętrzne UE czy też NATO. Szczególnie jeśli przyjrzymy się strategii morskiej Federacji Rosyjskiej, to widzimy, że z tamtej strony jest przewidywanie, że Bałtyk może być regionem konfliktu, konfrontacji. Jest to region, gdzie mogą występować różnego rodzaju napięcia. Nie chodzi o zagrożenia czysto wojskowe (ich nie można wykluczyć, ale są mało prawdopodobne), lecz quasi-militarne czy hybrydowe wydarzenia. Niestety ryzyko ich wystąpienia będzie rosło. Stąd to co robimy, tu w makroregionie, to jest od dłuższego czasu koncentrowanie się na kwestiach zarządzania kryzysowego, ochronie ludności i zarządzania bezpieczeństwem morskim. To dwa obszary: bezpieczeństwo na morzu i szerzej rozumiane bezpieczeństwo cywilne. Natomiast jako Rada Państw Morza Bałtyckiego od dawna prowadzimy sieć współpracy ekspertów i dyrektorów agencji odpowiedzialnych za ochronę ludności, zarządzanie kryzysowe i bezpieczeństwo cywilne. Są to tematy, które od dawna leżą na naszym stole. Niestety, od 24 lutego br. przewidywaliśmy, że może nastąpić wzrost takich, niekoniecznie militarnych, zagrożeń o charakterze prowokacyjnym bądź hybrydowym. I niestety to się potwierdza.

Rozmawiamy po niedawnym otwarciu Baltic Pipe. W Polsce jest to postrzegane jako uniezależnienie się energetyczne od Rosji. To element budowy bezpieczeństwa energetycznego w makroregionie?

Reklama
Reklama

Trzeba się przede wszystkim przyjrzeć temu, co się dzieje w ostatnich miesiącach w naszym makroregionie. Panuje absolutne zrozumienie, że jego państwa muszą się uniezależnić od dostaw źródeł energii spoza UE, wyłączając oczywiście Norwegię. Dość dobrą odpowiedzią na to wyzwanie był ostatni szczyt premierów ośmiu państw UE leżących wokół Morza Bałtyckiego w Danii. Zadeklarowali oni zdecydowane odcięcie się od dostaw energii z Rosji, a po drugie znacznie szybsze, niż wcześniej planowano, inwestycje w OZE, takie jak wiatraki na morzu tzw. off shore energy. Jest więc całkowite zrozumienie, że musimy poszukiwać nowych źródeł energii, również tych odnawialnych. I zdecydowanie odcinać się od uzależnienia energetycznego od Rosji, które część krajów wciąż bardzo mocno odczuwa. Widzimy je wszyscy, obserwując rosnące ceny energii i co za tym idzie coraz wyższe rachunki za energię.

Poza otwarciem Baltic Pipe przekopano już Mierzeję Wiślaną. Na ile zmienia to polską pozycję na Bałtyku i nasze bezpieczeństwo, także transportowe, w ramach makroregionu?

Przekop mierzei stanowi szansę rozwojową dla Elbląga i województwa warmińsko- -mazurskiego. To kolejne efektywne dojście Polski do morza, możliwość wyjścia na nie. Może to być istotny element wzmacniania polskiej polityki morskiej, bałtyckiej. Jeśli jednak mówimy o połączeniach morskich, zawsze warto patrzeć na to, co jest na lądzie, jak porty morskie są skomunikowane z resztą kraju. A w dzisiejszych czasach warto chyba też mówić o tym, jak Polska jest skomunikowana z Ukrainą, bo przy problemie żywnościowym, z dostawami żywności z Ukrainy, który wydaje się na dziś rozwiązany, to pokazuje cały czas ogromny, niewykorzystany potencjał Polski właśnie do tworzenia połączeń między Morzem Czarnym a Bałtykiem. Do tego potrzebne są dobre drogi i koleje. I dobre porty. Tych ostatnich jest coraz więcej. Przekop mierzei to pokazuje. Mam nadzieję, że to będzie się dalej tak rozwijać.

Jaki jest stan wód Bałtyku? Pytam w kontekście wycieków z gazociągów Nord Stream 1 i 2.

Polecam zapytać o to naszych kolegów z Komisji Helsińskiej, wyspecjalizowanej organizacji, która zajmuje się właśnie stanem Morza Bałtyckiego, a którą powołano jeszcze w latach 70. XX wieku. Natomiast jeśli chodzi o stan zanieczyszczenia wód Morza Bałtyckiego, to jest on niestety dość duży. Bałtyk jest morzem stosunkowo płytkim, na którym panuje niesłychanie duży ruch statków. Również stosunkowo dużo ludzi mieszka dookoła Bałtyku. W związku z tym, jak to fachowo nazywamy, wszystkie zrzuty do Morza Bałtyckiego robią swoje. Samo rolnictwo wpuszcza do ziemi wystarczająco wiele substancji, które następnie przez wody podskórne trafiają do Bałtyku, abyśmy na tym płytkim akwenie mieli problemy z zanieczyszczeniem. W niektórych regionach są miejsca w głębiach morza, gdzie nie występuje żadne życie, gdyż jest zbyt niskie natlenienie. To wynika z budowy tego morza, do którego wpływa stosunkowo mało wody z oceanu przez cieśniny duńskie. To trudny temat. Niemniej jednak przyjęty w ub.r. plan działania Komisji Helsińskiej do 2030 r. jest ambitny. Celem jest osiągnięcie w miarę dobrego poziomu środowiska w Bałtyku. Praca trwa. Wszyscy muszą dołożyć swą cegiełkę. Ważna jest choćby elektryfikacja transportu morskiego. Przyczyni się ona do tego, że transport morski nie będzie przyczyniał się do pogłębiania zanieczyszczenia Bałtyku.

A co szczególnego robi Polska dla dobra morza w ramach unijnej strategii dla regionu Bałtyku?

Reklama
Reklama

Lista projektów jest bardzo długa i trudno je wszystkie wymienić. Polska uczestniczy we wszystkich obszarach tematycznych strategii. Nasz kraj zawsze był aktywny od początku istnienia strategii, która powstała w 2009 r. wychodząc ze słusznego założenia, że to płaszczyzna, na której realizują się interesy wspólne dla wszystkich. W ramach strategii nie ma „przeciągania liny” pomiędzy krajami. Nacisk jest położony na współpracę, z której wszyscy mogą wynieść wiele korzyści. To od zawsze leżało u podstaw polskiej filozofii. O polskim zaangażowaniu świadczy też m.in. organizacja w Gdańsku corocznego forum strategii dla Morza Bałtyckiego. Trzeba jednak pamiętać, że strategia to nie jest miejsce, gdzie zapadają decyzje o wielkich projektach infrastrukturalnych, bo te są realizowane w oparciu o zupełnie inne procedury i unijne mechanizmy finansowe. Naprawdę duże pieniądze to instrument „Łącząc Europę” i środki z polityki spójności. Potrzebna jest dyskusja o tym, jak w przypadku tych dużych projektów lepiej umiejscawiać cele naszego makroregionu. Nie chodzi tylko o rozdział na koperty narodowe, ale o to, jak powinien wyglądać cały region.

Mówiąc o finansach – znany jest budżet UE na lata 2021–2027. Jak ma się on do realizacji strategii dla regionu Morza Bałtyckiego?

Działania w ramach strategii są finansowane ze specjalnych wydzielonych funduszy w ramach projektów Interreg, czyli tego wyspecjalizowanego mechanizmu współpracy regionalnej w ramach UE. Tam są wydzielone środki na realizację obszarów tematycznych. Natomiast rzeczywiście duże projekty infrastrukturalne są realizowane niejako obok strategii makroregionalnych. Dotyczy to nie tylko strategii bałtyckiej, ale także innych. To pytanie do KE i państw członkowskich, w jakim stopniu, szczególnie w funduszach spójności oraz CEF, powinny być uwzględniane interesy regionu, które my wszyscy wspólnie określamy w ramach strategii.

Rozumiem, że poza, nazwijmy to – udziałem krajowym w realizację strategii dla regionu Morza Bałtyckiego angażują się głównie nasze nadmorskie województwa?

Tak, one przede wszystkim, ale nie tylko. Trzeba pamiętać, że aktualnie całe terytorium Polski należy do strategii UE dla regionu Morza Bałtyckiego. W związku z tym każde polskie województwo może uczestniczyć w projektach bałtyckich. I niektóre uczestniczą. To nie tylko projekty związane z morzem, które są naturalnymi tematami dla Pomorza i Zachodniopomorskiego. Mówimy też przecież o nowoczesnej edukacji, budowie związków kulturowych i pewnej tożsamości regionalnej, dzięki której później łatwiej rozwijać współpracę i realizować konkretne projekty. Pamiętam np. zaangażowanie woj. podlaskiego i Łodzi.

Do momentu agresji na Ukrainę w wybranych projektach realizowanych w ramach strategii brała udział także Rosja. Teraz jednak zawieszono z nią współpracę. Do kiedy?

Reklama
Reklama

Współpracę z Rosją w ramach strategii zawieszono. Rosja nie była jej członkiem, ale czasami uczestniczyła w projektach. W mojej organizacji – Radzie Państw Morza Bałtyckiego – Rosja też została zawieszona. Po czym ogłosiła, że występuje z Rady. Mam nadzieję, choć nie wiem kiedy i jaka Rosja, ale że do tej współpracy powróci. Jeśli patrzymy na długofalowe zadania i cele dla regionu Morza Bałtyckiego, czy to jeśli chodzi o ochronę środowiska, czy to wspólne przeciwdziałanie skutkom zmiany klimatu, no to, abyśmy byli skuteczni, powinny uczestniczyć wszystkie kraje, także Rosja.

Czy w ogóle możliwe jest np. skuteczne oczyszczanie Bałtyku bez Rosji?

Niestety nie. Długofalowe, skuteczne działanie wymaga obecności Rosji. Jest ona wręcz niezbędna. Natomiast obecnie państwa UE skupione w Radzie Państw Morza Bałtyckiego uznały, że nie ma żadnej możliwości współpracy z Rosją. Współpracujemy więc nadal między sobą, mając w tyle głowy to, że kiedyś, jeśli warunki na to pozwolą, Rosja być może powróci do tej współpracy.

A co z Ukrainą, która oczywiście nie leży nad Bałtykiem, ale już w zlewni wód Morza Bałtyckiego tak.

Ukraina ma status kraju obserwatora w Radzie Państw Morza Bałtyckiego. Jeszcze przed wybuchem wojny Ukraina była włączana w różne projekty. Teraz wojna pokazała, że jesteśmy w stanie zrobić jeszcze więcej dla Ukrainy.

Reklama
Reklama

Grzegorz Marek Poznański

Jest dyrektorem generalnym Stałego Sekretariatu Rady Państw Morza Bałtyckiego w Sztokholmie od września 2020 r. Polski dyplomata, urzędnik państwowy. W latach 2010–2014 ambasador RP w Estonii. Ukończył Instytut Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego. Studiował też w Szanghaju, Pekinie, Tajpej, na Akademii Obrony Narodowej i w Krajowej Szkole Administracji Publicznej. Szermierz. 

Gospodarka
Graniczna opłata węglowa namiesza na rynku stali? Kluczowe wyzwania dla firm
Gospodarka
dr Marcin Mazurek, mBank: Dochodzimy do zdrowych zmian strukturalnych
Gospodarka
Czesi zaskoczeni sukcesem Polski. Ekspert o współpracy: Strategiczna konieczność
Gospodarka
Niezłe dwa lata gospodarki pod rządami Donalda Tuska
Gospodarka
90 milionów złotych – tyle kosztuje Rosjan godzina wojny Putina
Materiał Promocyjny
Działamy zgodnie z duchem zrównoważonego rozwoju
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama