W 1988 r. w Polsce działało ok. 6,3 tys. dużych i średnich zakładów przemysłowych, tj. takich, które zatrudniały co najmniej 100 osób. Po pierwszym roku transformacji gospodarczej ich liczba stopniała o blisko jedną trzecią. Zniknęły przede wszystkim te firmy, które nie potrafiły się dostosować do reguł wolnego rynku i otwarcia na międzynarodową konkurencję.
W Warszawie i Łodzi padła praktycznie większość zakładów przemysłowych. Niektóre branże, które w gospodarce socjalistycznej Polski odgrywały znaczącą rolę, zostały kompletnie zmarginalizowane. Tak było w przypadku przemysłu elektronicznego, który został pogrzebany przez import konsumpcyjny. Importowane tekstylia osłabiły także przemysł włókienniczy. Dominującą rolę zaczął tracić przemysł ciężki, w tym górnictwo i hutnictwo. To pierwsze, przez dziesiątki lat kształtujące gospodarczy krajobraz Śląska, przestało być jego wizytówką w końcu lat 90. To wtedy zaczęła się rozkręcać produkcja samochodów w gliwickich zakładach Opla, a Katowicka Specjalna Strefa Ekonomiczna stała się magnesem dla zagranicznych inwestorów. Z kolei prywatyzacja zmieniła przemysł hutniczy: w 2004 r. 70 proc. polskiego rynku przejął hinduski potentat Lakshmi Mittal. W oparciu o zagraniczne inwestycje zaczęły rozwijać się inne sektory, jak przemysł lotniczy czy maszynowy. Na jedną z najszybciej rozwijających się branż wyrósł przemysł motoryzacyjny.
Schizofrenia w polskim przemyśle
Dynamiczne zmiany w gospodarce szybko przełożyły się na wzrost polskiego eksportu. Od początku transformacji jego wartość wzrosła przeszło dwudziestokrotnie. Na korzyść zmieniła się także jego struktura: radykalnie zmalał udział surowców, zwiększył się natomiast udział produktów przetworzonych. „Gospodarcza ekspansja zagraniczna to jedno z największych osiągnięć Polski od upadku komunizmu" – stwierdzał opracowany przez firmę audytorsko-doradczą Grant Thornton raport „Zagraniczna ekspansja polskich firm. Dokonania, ambicje, perspektywy", opublikowany dwa lata temu. – Do 1989 r. polskie państwo skutecznie temperowało zapędy każdego obywatela, który miał w sobie choć trochę zapału do przedsiębiorczości i zdobywania nowych rynków. Dopiero ustawa Wilczka, Okrągły Stół i plan Balcerowicza zdjęły ten kaganiec i sprawiły, że Polacy mogli zostać przedsiębiorcami – podkreślał Tomasz Wróblewski, partner zarządzający Grant Thornton w Polsce.