Wtorkowe wzrosty, mimo że symboliczne, wlały trochę otuchy w serca inwestorów zmęczonych trwającymi od dwóch tygodni spadkami. Nadzieja okazała się ulotna. Już w środę rano, gdy okazało się, że wskaźnik koniunktury gospodarczej w Chinach (PMI) spadł do najniższego poziomu od przeszło dwóch lat, co świadczy o tym, że spowolnienie gospodarcze przestało być tylko problemem europejskim, inwestorzy znowu zaczęli pozbywać się akcji. Na korzyść sprzedających przemawiały też słabe odczyty PMI dla strefy euro i najważniejszych gospodarek naszego kontynentu. Potwierdziły, że koniunktura w przemyśle pogarsza się. Lekko lepsze od zakładanych odczyty dotyczyły jedynie sektora usług. Czarę goryczy przelała nieudana aukcja niemieckich obligacji 10-letnich. Zabrakło na nie chętnych co nienajlepiej świadczy o postrzeganiu naszego sąsiada zza Odry przez rynki finansowe.
Po południu przez rynki kapitałowe przetoczyła się kolejna fala wyprzedaży. Była zasługą wieści zza oceanu. Okazało się, że w poprzednim tygodniu wzrosła liczba nowych podań o zasiłki dla bezrobotnych a liczba zamówień dobra trwałe cały czas maleje (dane za październik). Amerykanie, mimo że ich dochody wzrosły w październiku o 0,4 proc., w porównaniu z wcześniejszym miesiącem (czyli więcej niż oczekiwani) woleli je zachomikować niż wydawać (wydatki wzrosły o 0,1 proc. wobec prognozowanych 0,3 proc.). Nastrojów na parkietach nie poprawił też specjalny komunikat agencji ratingowej Fitch, że przygląda się sytuacji ekonomicznej we Francji. Agencja wskazała na zagrożenia dla dotychczasowego ratingu na poziomie „AAA".
Długa lista kiepskich informacji sprawiła, że inwestorzy w Warszawie przez cały dzień chętniej sprzedawali niż kupowali akcje. Na innych rynkach europejskich podaż nie była tak agresywna i indeksom w południe udało się na chwilę przejść na zieloną stronę. Finał notowań na najważniejszych parkietach (Frankfurt, Paryż i Londyn) wypadł jednak na czerwono.
Na finiszu WIG 20 zanurkował o 1,73 proc. do 2146 pkt. To najniższy poziom od 6 października. WIG stracił 1,71 proc. i zatrzymał się na wysokości niespełna 37467 pkt. Mocno na wartości traciły też mniejsze i średnie spółki choć w pierwszej części dnia skuteczniej niż firmy z ekstraklasy opierały się podaży. Obroty na szerokim rynku przekroczyły 810 mln zł czyli były 16proc. niższe niż we wtorek.
Spadki w Warszawie byłyby mniejsze gdyby nie 4,8-proc. przecena KGHM. Inwestorzy pozbywali się koncernu za sprawą korekty na rynku miedzi (z powodu obaw o popyt z Chin). Jeszcze gorzej, tracąc 6,85 proc. prezentowało się PBG. Z mniejszych firm warto zwrócić uwagę na 11,2-proc. tąpnięcie notowań MNI spowodowane zatrzymaniem przez CBA szefa spółki Andrzeja P.