Wczorajsza sesja na warszawskiej giełdzie niby zakończyła się wzrostami, ale można po niej czuć pewien niedosyt. WIG20 zyskał niecały 1 proc., jednak w ciągu dnia, a w szczególności w pierwszej fazie sesji, wzrosty były większe. Czy to może być sygnał ostrzegawczy przed dzisiejszymi notowaniami?
Patrząc na otwarcie sesji wydaje się, że tak należało to potraktować. Rozpoczęliśmy dzień od przeceny, która już w pierwszych minutach handlu jest dość wyraźna. WIG20 tracił około 1 proc. Z wczorajszych wzrostów niewiele co zostało i obecnie indeks największych spółek walczy o utrzymanie okrągłego poziomu 1800 pkt. Nie pomaga w tym otoczenie. Na innych europejskich rynkach też mamy do czynienia ze spadkami. Niemiecki DAX traci około 0,8 proc.
Mocnymi wzrostami zakończyła się wczorajsza sesja na Wall Street. Dow Jones Industrial zyskał prawie 1,8 proc. S&P500 urósł 1,6 proc., a po raz kolejny prym wiódł Nasdaq, którym tym razem zyskał 2,2 proc.
Tak zielono nie było na rynkach azjatyckich. Po mocnym otwarciu tygodnia nastroje tam również się pogorszyły. Nikkei225 stracił 0,4 proc., Kospi spadł prawie 1 proc., a Hang Seng zniżkował o niemal 1,4 proc.
Dzisiejszy kalendarz makroekonomiczny nie rozpieszcza, więc z tej strony nie należy spodziewać się atrakcji. Na razie swoje pięć minut mają niedźwiedzie. Pytanie, czy tak będzie do końca dnia? Argumentów do odbicie na razie byki nie mają zbyt wiele.