Atmosfera pesymizmu wśród inwestorów giełdowych zasiał David Riley, dyrektor zarządzający Fitch Ratings. Riley stwierdził w swojej wypowiedzi , że Europejski Bank Centralny powinien bardziej zaangażować się w zakup długu najbardziej zadłużonych państw, w celu zażegnania widma upadłości strefy euro. Dodał również, że strefa euro nie przetrwa jeżeli pozwoli się na upadek ważnych politycznie i gospodarczo Włoch. Amerykańskie giełdy wystartowały więc na minusach.

W miarę upływu sesji strona popytowa zaczynała brać górę i główne indeksy powoli odrabiały straty. Na 2 godziny przez końcem sesji nastroje nieco poprawił raport Fed o stanie amerykańskiej gospodarki ( tzw. Beżowa Księga), który przygotował oddział Fed z San Francisco na podstawie informacji zebranych przed 30 grudnia 2011 r. Dokument sugeruje poprawę stanu amerykańskiej gospodarki. W większości regionów zaobserwowano nieznaczną poprawę sytuacji. Zdaniem autorów wydatki konsumentów wzrosły w ostatnich miesiącach. Raport określa się gospodarkę w stanie powolnego, lecz jednak rozwoju. Ma to być marsz w kierunku uzdrowienia mimo trudnego otoczenia - sporych kłopotów w strefie euro i spowolnienia na rynkach wschodzących, m.in. w Chinach.

Dzięki temu indeksy nieco podniosły się, a nawet wyszły minimalnie nad kreskę. Najlepiej poradził sobie indeks spółek technologicznych Nasdaq który na finiszu wzrósł o 0,31 proc. Indeks szerokiego rynku S&P500 zyskał minimalnie 0,03 proc. Na minusie zakończył dzień jedynie wskaźnik blue chipów Dow Jones, zniżkując 0,01 proc.