Początek wtorkowych notowań nie zapowiadał, że będzie to aż tak udany dzień na rodzimych graczy. Poniedziałkowe spadki za oceanem (tamtejsi inwestorzy, inaczej niż europejscy, chłodno przyjęli informację, że Hiszpania poprosiła o 100 mld euro wsparcia, żeby ratować swoje banki) sprawiły, że nowy dzień w Warszawie zaczął się słabo. Najbardziej niecierpliwi inwestorzy, oczekując głębokich spadków, zaczęli realizować niemałe zyski z trzech wcześniejszych sesji. W konsekwencji WIG 20 na starcie tracił 0,11 proc. a WIG spadał o 0,1 proc. Na innych parkietach sesja zaczęła się nieco lepiej, na lekkich plusach.
Podaż, która w pierwszych minutach po otwarciu notowań dominowała na rynku, szybko wyczerpała się. Do głosu doszli kupujący i już po kwadransie główne indeksy naszego parkietu znalazły się po zielonej stronie. Kolejne godziny upłynęły pod znakiem dalszych wzrostów na GPW. W krótkim czasie nasz parkiet znalazł się w czołówce najlepszych rynków naszego kontynentu. Jego tropem podążała giełda w Budapeszcie ale dystans stale się powiększał. Zwyżkom, co powinno cieszyć, towarzyszyły całkiem solidne obroty. Przez cały dzień właściciela zmieniły akcje za 920 mln zł czyli 47 proc. więcej niż dzień wcześniej. Na koniec dnia WIG 20 zatrzymał się na poziomie 2213,31 pkt. co oznaczało 2,25-proc. zwyżkę. WIG osiągnął pułap 39417,95 pkt. czyli był o 1,73 proc. wyżej niż dzień wcześniej. Na plusach skończyły też dzień indeksy średnich i małych firm.
Największym zainteresowaniem cieszyły się jednak spółki z ekstraklasy. Liderem zwyżek było GTC rosnący o 8,09 proc. i Lotos drożejący o 4,75 proc. Tylko jedna spółka – Asseco Poland straciła na wartości. Przecena wyniosła jednak symboliczne 0,4 proc. Z mniejszych firm na wtorkową sesję nie powinni narzekać właściciele Hydrobudowy Polskiej, która podrożała 16,67 proc. w reakcji na informację, że sąd zatwierdził upadłość spółki z możliwością zawarcia układu. Inwestorzy liczą na podobny scenariusz w przypadku PBG. Kurs budowlanego przedsiębiorstwa urósł wczoraj o 7,18 proc.
Na innych parkietach naszego kontynentu panowały mieszane nastroje. Uspokojeniu nastrojów sprzyjał pusty kalendarz danych makroekonomicznych. Mniej więcej połowa giełd zakończyła wtorek pod kreską. Najwięcej, bo 1,4 proc. straciły Ateny. Oprócz GPW, w czołówce najbardziej rosnących giełd była turecka, która zyskała 1,21 proc.
Na rynku walutowym złoty, prawie od samego rana odrabiał straty z nocy gdy gwałtownie atak podaży sprawił, że stracił po 3-4 grosze do innych walut. Aktywność inwestorów nie była jednak duża. Rodzimi inwestorzy przygotowywali się już do wieczornego meczu z Rosją. Zagraniczni gracze ograniczyli aktywność czekając na publikowane w środę dane o inflacji. Późnym popołudniem euro i frank kosztowały w Warszawie tyle samo co w poniedziałek o tej samej porze czyli odpowiednio: 4,3330 zł i 3,61 zł. Dolar zyskiwał 0,15 proc. do 3,4720 zł.