Domy maklerskie przeżywają ciężkie czasy. Obroty na GPW są niewielkie, do tego dochodzi słaby rynek ofert pierwotnych. Przedstawiciele domów maklerskich otwarcie przyznają, że branża przeżywa kryzys. Większość wierzy jednak, że najgorszy czas już minął. Problem jednak w tym, że nawet jeśli poprawi się rynek pierwotny i wtórny, to kondycja branży wcale nie musi znacząco się polepszyć. Prowizje pobierane od klientów, szczególnie tych największych, są bowiem coraz niższe. Część brokerów mówi nawet o kolejnej wojnie cenowej w segmencie inwestorów instytucjonalnych, czyli OFE i TFI.
To, jakie stawki domy maklerskie oferują OFE i TFI, objęte jest ścisłą tajemnicą. Nieoficjalnie mówi się, że „normalna" prowizja wynosi około 0,2 proc. To zdecydowanie mniej niż np. płacona przez klientów indywidualnych – przeciętnie 0,39 proc. Jak jednak sygnalizują maklerzy, część biur w swojej ofercie dla klientów instytucjonalnych poszła jeszcze dalej. Jak można usłyszeć w nieoficjalnych rozmowach, na rynku są instytucje, które oferują stawkę w wysokości 0,1 proc. – Nie wiem, jak oferując takie stawki, można funkcjonować. Uważam, że przy takiej prowizji oferowanie dobrych usług jest praktycznie niemożliwe, szczególnie w obecnych czasach. Owszem, można to robić, ale wtedy biznes byłby nierentowny – mówi jeden z prezesów domu maklerskiego. Brokerzy alarmują, że agresywna polityka cenowa może mieć negatywne dla rynku konsekwencje.
– Dobrej pozycji rynkowej nie zbuduje się stawkami prowizji. Sukces w biznesie brokerskim zależy bowiem przede wszystkim od jakości usług. Jeśli branża pójdzie w stronę dalszego obniżania stawek, odbije się to na jakości całego rynku. Będziemy zmuszeni ograniczać inne koszty, co w praktyce oznaczałoby zwolnienia. Dla ludzi, którzy zostaną, oznacza to więcej pracy, a to obniżenie jej jakości – wylicza kolejny przedstawiciel branży maklerskiej.
Coraz ostrzejsza walka o klientów nie dziwi w sytuacji odpływu z rynku drobnych inwestorów. W 2012 r. odpowiadali oni za 18 proc. obrotów akcjami. Inwestorzy instytucjonalni mieli 34 proc. udziałów. Jeszcze w 2006 r. to gracze indywidualni „rządzili" na GPW. Ich udział w obrotach wynosił 35 proc. Chęć przyciągnięcia TFI czy też OFE wyraża coraz więcej domów maklerskich. W tym roku o wejściu w segment inwestorów instytucjonalnych informował Noble Securities. Od 15 kwietnia na GPW działa DI Investors, który również specjalizuje się w obsłudze największych graczy.
Dobrą wiadomością dla krajowych domów maklerskich jest to, że część międzynarodowych graczy zmienia strategię dla rynku polskiego. Ostatnio o przeniesieniu platformy tradingowej z Warszawy do Londynu poinformował Credit Suisse Securities. O ograniczeniu działalności w Polsce poinformował również KBC Securities. Maklerzy już ostrzą sobie zęby na klientów tych graczy. – Oby jednak przy tej okazji znowu głównym czynnikiem w rywalizacji nie okazała się cena – podsumowuje jeden z naszych rozmówców.