Poprzedni tydzień na rynkach rozwijających się, jeśli porównamy go z kilkoma wcześniejszymi, był wyjątkowo bezbarwny. Indeks MSCI EM zyskał co prawda na wartości, ale skala zwyżki nie przekroczyła nawet 1 proc., co oznacza, że nie udało mu się odrobić strat z poprzedniego tygodnia. Z punktu widzenia analizy technicznej może to oznaczać powrót spadków w kolejnym tygodniu.
Niewielkie zmiany na giełdach emerging markets wynikały z tego, że w poprzednim tygodniu na rynek nie trafiła żadna wiadomość dużego kalibru, która mogłaby wstrząsnąć inwestorami i zachęcić ich do zamykania lub otwierania pozycji w akcjach. Wcześniejsze kilka tygodni było bardziej udanych pod tym względem.
Najpierw rynki dyskontowały (gwałtowną wyprzedażą akcji) groźbę wojny w Syrii. Następnie giełdy musiały zmierzyć się z pozytywną wiadomością, że amerykański Fed zamierza dalej stymulować gospodarkę poprzez skupowanie obligacji za drukowane pieniądze (tzw. program QE3).
W ostatnim tygodniu uwaga inwestorów skupiała się ponownie na Stanach Zjednoczonych i tarciach polityków odnośnie do budżetu na bieżący rok fiskalny (zaczął się 1 października). Mimo że decydentom nie udało się dojść do porozumienia, rynki światowe przyjmowały to z dużym dystansem.
Większego znaczenia dla inwestorów nie miały też publikowane dane makroekonomiczne, zwłaszcza że trudno było je spiąć wspólnym mianownikiem, że były dobre bądź słabe.