Wtorkowa sesja na warszawskiej giełdzie rozpoczęła się od wzrostów, co dawało nadzieje, że czeka nas kolejny udany dzień. Wiara ta się umocniła, kiedy po kilku godzinach handlu indeksy zaczęły coraz mocniej piąć się do góry. Dzięki temu Warszawa była jednym z najsilniejszych rynków. Na innych europejskich rynkach to bowiem podaż od początku dnia był w przewadze. Przez długi czas pozostawaliśmy na to obojętni. Niestety po godzinie 12 również i u nas niedźwiedzie zaczęły coraz wyraźniej dawać o sobie znać. Indeks największych spółek zaczął osuwać się w rejony poniedziałkowego zamknięcia notowań. Jeszcze przed 14 przełamał ten poziom. Od tego momentu zaczęło się przeciąganie liny na GPW. Do końca dnia WIG20 notował już symboliczne zmiany. Ostatecznie zamknął dzień na poziomie 2446 pkt co oznacza 0,25 - proc. wzrost. Niewielkie zmiany zanotowały także pozostały polskie wskaźniki. WIG50 zyskał 0,2 proc. podobnie zresztą jak WIG250. Mimo niezbyt oszałamiających wyników naszych indeksów, Warszawa i tak była jednym z silniejszych giełdy w Europie. W momencie zamknięcia handlu na GPW niemiecki DAX tracił 0,4 proc. zaś francuski CAC40 0,3 proc.
Na uwagę zasługuje aktywność inwestorów. Obroty na całym rynku wyniosły 1,23 mld zł. W ubiegłym miesiącu średni dzienny obrót wynosił niewiele ponad 770 mln zł. Duże obroty nasz rynek zawdzięcza w głównej mierze spółce KGHM. Tylko na akcjach tej firmy przekroczyły one 270 mln zł. Sama spółka dała także zarobić. Jej walory podrożały o 3,2 proc. Liderem wzrostów spośród firm z WIG20 był jednak mBank, którego akcje zyskały 3,6 proc.
We wtorek większego wpływu na wydarzenia giełdowe nie miały informacje makroekonomiczne. Zgodnie z oczekiwaniami Rada Polityki Pieniężnej pozostawiła stopy procentowe na niezmienionym poziomie. Główna wciąż wynosi 2,5 proc. Marek Belka, prezes NBP zapowiedział jednak, że RPP nie wyklucza modyfikacji swojej polityki jeszcze w tym roku.