Początek dnia zaczął się dość niemrawie. WIG20 rozpoczął notowania od symbolicznego wzrostu, jednak dawał on nadzieję, że w kolejnych godzinach handlu inwestorzy pójdą za ciosem. Pomóc mogły w tym dane makroekonomiczne, których w porównaniu z wcześniejszymi dniami było naprawdę sporo. Jeszcze przed sesją napłynęły dane z Chin. Produkcja przemysłowa wzrosła tam w maju o 8,8 proc. r./r., po wzroście poprzednio o 8,7 proc. – poinformowało biuro statystyczne. Wynik okazał się zgodny z oczekiwaniami analityków. Z kolei sprzedaż detaliczna wzrosła r./r. o 12,5 proc. wobec spodziewanego wzrostu o 12,1 proc. Kluczowym, z perspektywy naszych inwestorów, miał być jednak odczyt inflacji z Polski. W maju wyniosła tylko 0,2 proc. wobec 0,3 proc. w kwietniu – podał GUS. Analitycy spodziewali się 0,5 proc. wzrostu. Niewykluczone, że odczyt ten skłoni Radę Polityki Pieniężnej do cięcia stóp procentowych. Na razie to jednak tylko spekulacje, które zresztą nie miały większego wpływu na GPW, tak samo jak sam odczyt inflacji. WIG20, który po godzinie handlu zaczął tracić na wartości nie podniósł się również po danych makro. Nie pomagały również wydarzenia na innych giełdach, gdzie również dominował kolor czerwony.
Ostatnią deską ratunku byli więc Amerykanie. Indeksy na Wall Street zaczęły dzień od wzrostu, co poprawiło również nastroje na GPW. Pojawiła się nawet szansa, że indeksy wyjdą na plus. Niestety zabrakło do tego zapału. W ostateczności WIG20 stracił 0,2 proc. Indeks średnich firm WIG50 spadł o 0,3 proc. zaś wskaźnik najmniejszych spółek WIG250 zniżkował o 0,4 proc.
Do końca dnia również na innych rynkach dominował kolor czerwony. Niemiecki DAX w momencie zamknięcia handlu w Warszawie tracił 0,5 proc. CAC40 zniżkował o 0,1 proc.