Początek tygodnia na warszawskiej giełdzie inwestorzy nie mogą zaliczyć do udanych. Zarówno w poniedziałek, jak i we wtorek główne wskaźniki kończyły dzień pod kreską. WIG20 zbliżył się do psychologicznej bariery 2400 pkt. Na zamknięciu wtorkowych notowań do przebicia tego poziomu brakowało już tylko 7 pkt. Atmosfera robi się coraz bardziej nerwowa, jednak część analityków wierzy, że w krótkim terminie możliwe jest odbicie. Czy nastąpi ono dzisiaj? Początek dnia może wskazywać, że tak. WIG20 zyskał na starcie 0,6 proc. Pomaga nam sytuacja na innych rynkach. Francuski CAC rósł na otwarciu 1,1 proc. Londyński FTSE100 zyskiwał 0,4 proc. Z kolei niemiecki DAX był 0,8 proc. nad kreską.

Wzrosty powróciły też na rynek amerykański. Dobre wyniki spółek finansowych za pierwszy kwartał mieszały się tam z nie najlepszymi odczytami makroekonomicznymi. Mimo, że początek wczorajszej sesji na Wall Street nie wskazywał na nic dobrego, to w ostatecznym rozrachunku górą byli kupujący. S&P 500 zwyżkował o 0,68 proc. zaś Nasdaq urósł o 0,28 proc.

Kolor zielony obecny był także na większości giełd azjatyckich. Największe wzrost zanotował japoński Nikkei225, który zyskał aż 3 proc. Dane dotyczące produkcji przemysłowej okazały się tam nieznacznie lepsze od oczekiwań. Lepszy od prognoz okazał się również odczyt dotyczący wzrostu gospodarczego w Chinach. PKB wzrósł tam w I kw. o 7,4 proc. r/r. To najsłabsze tempo wzrostu od sześciu kwartałów, choć i tak ekonomiście spodziewali się jeszcze gorszego odczytu.

Na nudę inwestorzy raczej nie będą mogli dziś narzekać. Jeszcze przed południem poznamy m.in. dane dotyczące inflacji w strefie euro. Po południu podobne dane napłyną z Polski. W Stanach Zjednoczonych czeka nas odczyt dotyczący produkcji przemysłowej. Pytanie tylko czy inwestorom starczy zapału do handlu w obliczu zbliżających się świąt. Już poziom wczorajszej aktywności na naszym rynku mógł wskazywać, że wielu graczy odpuściło już sobie handel.