Początek wtorkowej sesji na GPW zaczął się dość niemrawie. WIG20 na otwarciu co prawda był nad kreską, jednak wzrosty były symboliczne. Niezdecydowanie nie było jednak dla nikogo wielkim zaskoczeniem. Dzień miały bowiem zdominować publikacje przemysłowych indeksów PMI. Już na starcie rozczarowały nieco dane z Polski. Wskaźnik wyprzedzający koniunkturę PMI spadł w lipcu czwarty raz z kolei i wyniósł 50,3 pkt. W II kwartale indeks spadł do 51 pkt z 55,1 pkt w pierwszych trzech miesiącach roku.
Później przyszedł czas na publikacje ze strefy euro. Wskaźnik PMI mierzący koniunkturę w eurolandzie spadł bardziej niż mówił jego wstępny odczyt. Zniżkował z 52,2 pkt w maju do 51,8 pkt w czerwcu, gdy wstępne dane mówiły o 51,9 pkt. Po takiej porcji danych przyszedł czas na reakcję rynków. Jak się jednak okazało ta była stonowana. WIG20 co prawda zjechał pod kreskę, jednak trudno było mówić o dominacji podaży. Co więcej jeszcze przed południem indeks największych spółek zdołał wyjść na plus. Popyt jednak nie miał zbyt wielu argumentów do bardziej zdecydowanego ataku. W efekcie praktycznie do samego końca dnia trwało przeciąganie liny. W ostatnim fragmencie notowań mocniej do głosu znowu zaczęli dochodzić sprzedający, głównie za sprawą słabszego od oczekiwań odczytu indeksu ISM dla przemysłu w Stanach Zjednoczonych. W efekcie to właśnie niedźwiedzie wygrały pierwszą w tym półroczu sesję na GPW. WIG20 stracił niecałe 0,2 proc.
Jeszcze większa przecena dotknęła średnie i małe firmy. WIG50 stracił 0,7 proc. zaś WIG250 spadł o prawie 1 proc. Statystyka dotycząca obrotów najdobitniej pokazuje jednak, że inwestorzy czekają na bardziej zdecydowane impulsy do działań. Obroty na całym rynku wyniosły niecałe 630 mln zł co jest wyjątkowo słabym wynikiem.
O ile końcówka sesji na GPW została zdominowana przez kolor czerwony, tak lepsze nastroje panowały na innych europejskich rynkach. Niemiecki DAX w momencie zamknięcia handlu w Warszawie zyskiwał ponad 0,5 proc. Z kolei francuski CAC40 był prawie 0,8 proc. nad kreską.