Odpowiedź na to pytanie zna Doug Ramsey, strateg inwestycyjny Leuthold Group. Jego zdaniem zyski spółek z indeksu Standard&Poor's500 powinny być o 32 proc. wyższe jeśli odniesiemy je do tempa wzrostu od Wielkiego Kryzysu z ubiegłego stulecia. . To samo dotyczy kursów akcji. Od 2009 roku drożały one w rocznym tempie 21 proc., ale do historycznej średniej stopy zwrotu od 1925 roku, , jak policzyła firma Ned Davis Research„ pięćsetce" brakuje jeszcze 8 proc. Ten dystans, w zależności od punktu widzenia, wskazuje na słabości fundamentalne amerykańskiej gospodarki bądź też potencjał wzrostowy obecnego rynku byka. . Dla sceptyków takich jak Ramsey 2 biliony dolarów przeznaczone na skup akcji przez spółki i rekordowo niskie stopy procentowe powinny bardziej podnieść zyski.
- Po tym wszystkim mamy zyski wciąż odbiegające od tego jakie powinny być - wskazuje Doug Ramsey, odpowiadający za inwestycje o wartości1,6 miliarda dolarów. Podkreśla, że marże są wprawdzie spektakularne, ale nominalne tempo wzrostu zysku na akcję już nie robi takiego wrażenia.
Obóz byków reprezentuje Jeremy Siegel, profesor finansów w Wharton School, autor książki „Akcje na długi termin" (Stocks for the Long Run) wydanej w 1994 roku. Jego zdaniem inwestorzy giełdowi powinni być zadowoleni, ze 213-proc. rajd nie wyczerpał swoich możliwości i ostrzega, że ci gracze, którzy teraz się wycofają postąpią ryzykownie.- W marcu 2009 mieliśmy najgorszy rynek niedźwiedzia w okresie 75 lat i nie można powiedzieć, że po dotychczasowym wzroście od dołka rynek jest przewartościowany - przekonuje.
Ramsey i Siegel zgadzają się w jednym, że tempo wzrostu rynku od 2009 roku nie jest niczym wyjątkowym.
Od ostatniego kryzysu finansowego zyski spółek z Standard&Poor's500 wzrosły z 6,86 dolara w okresie 12 miesięcy zakończonym w marcu 2009 do 102,31, co oznacza około 57-proc. wzrost rocznie. W porównaniu ze średnią dla lat 1937-2007 zysk na akcję powinien wynosić 134,56 dolara, szacuje Ramsey.