Chodzi o pieniądze, które Komisja Europejska zwraca beneficjentom unijnej polityki spójności (regionalnej) np. samorządom czy firmom za już zrealizowane inwestycje. To oczywiście problem nie tylko dotyczący polityki spójności, ale także innych części wspólnego budżetu europejskiego. Jednak w przypadku Polski najważniejsza jest polityka spójności. Nasz kraj w okresie 2007-2013 był jej największym beneficjentem w całej UE. Przyznano nam 67,9 mld euro. Dużą cześć tych pieniędzy już dostaliśmy. Do Brukseli wysłaliśmy faktury na 50,6 mld euro, a ta zwróciła nam 48,1 mld euro. Różnica to 2,5 mld euro. Do tego KE przekazała nam 6,2 mld euro zaliczek. W sumie dostaliśmy więc już 54,3 mld euro z 67,9 mld euro. Lata 2014-2015 to jednak okres szczególny, bo inwestycje finansowane ze wspólnego budżetu UE na lata 2007-2013 muszą być zakończone i rozliczone do końca 2015. Do Brukseli trafia więc teraz najwięcej faktur zarówno z Polski, jak i innych krajów Unii, w tym największe wielomilionowe rachunki (teraz kończone są największe inwestycje infrastrukturalne, w tym transportowe i środowiskowe).

Tymczasem jak przyznał w Brukseli podczas tzw. Open Days czyli Europejskiego Tygodnia Miast i Regionów Johannes Hahn, unijny komisarz ds. polityki regionalnej podległa mu dyrekcja ma już w swych szufladach zaległe faktury na ponad 23 mld euro i nie ma z czego ich płacić. - Plik zaległych płatności stale się zwiększa - alarmuje Hahn. Wcześniej problem ten sygnalizował ustępujący przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso (Hahn pozostanie w KE, choć nie będzie już komisarzem UE ds. polityki regionalnej, a komisarzem ds. sąsiedztwa i negocjacji rozszerzenia UE).

Skąd w ogóle ten problem skoro ustalono już przecież wspólny budżet na kolejne 7 lat czyli okres 2014-2020. Otóż jak tłumaczył Hahn to sprawa dwu wątkowa. Pierwszy aspekt to fakt, że planując kolejne "siedmiolatki" przywódcy UE przyjmują de facto budżet w dwóch kwotach. Pierwsza dotyczy zobowiązań, a druga płatności. Te druga suma oznaczająca realne wypłaty jest zawsze niższa. W budżecie na lata 2014-2020 zobowiązania ustalono na poziomie 960 mld euro, ale płatności to już tylko 908,4 mld euro. Drugi wątek to fakt, że mimo iż UE przyjmuje tzw. wieloletnie ramy finansowe na siedem lat to potem i tak obowiązują budżety roczne. A te są limitowane w postaci procentowego poziomu odnoszącego się do wspólnego PKB. Jak tłumaczy Hahn obecnie roczny budżet nie może przekroczyć 1,23 proc. unijnego PKB. - W praktyce każdy z rocznych budżetów oscylował jednak wokół 1 proc. Nie przekraczając go poza jednym rokiem w okresie 2007-2013 - przypomina Hahn. W rezultacie napływające do Brukseli faktury nie są płacone na bieżąco. - Robimy co możemy, wskazujemy ten problem na różnych forach, ale sytuacja jest trudna, bo kraje płatnicy netto nie są skorzy do ponoszenia większych płatności w okresie kryzysu - mówi Hahn podkreślając , że problem jest naprawdę poważny.