W centrum uwagi europejskich polityków staje wreszcie unijny budżet na lata 2014 – 2020. Już za miesiąc, 23 – 24 listopada, szczyt UE, który ma ustalić poziom wydatków na kolejne siedem lat.
– Boję się konserwatywnej postawy niektórych państw członkowskich, które apelują o cięcia budżetowe, ale gotowe są bronić polityki rolnej. My zmierzamy w stronę budżetu nowoczesnego, gdzie udział wydatków na rolnictwo zostanie ograniczony do 1/3 całości budżetu – powiedział wczoraj Janusz Lewandowski, unijny komisarz ds. budżetu. To konserwatywne podejście widać nawet w Parlamencie Europejskim, który tradycyjnie jest bardziej przychylnym europejskim wydatkom niż rządy państw członkowskich, szczególnie państw płatników netto.
Wczoraj zdecydowaną większością głosów PE przyjął rezolucję wzywającą do zwiększenia wydatków w latach 2014 – 2020. Ale w kolejnych punktach domaga się zachowania wydatków na rolnictwo i na politykę spójności przynajmniej na poziomie z okresu 2007 – 2013. Co w praktyce oznacza więcej troski o rolnictwo niż o politykę spójności. Bo Komisja Europejska w swoim projekcie zapisała już zamrożenie wydatków na ten pierwszy cel i zwiększenie środków na drugi.
Zasadniczą rolę w negocjacjach budżetowych odegrają jednak rządy państw członkowskich, z których każdy ma prawo weta. – Weto jest bronią atomową. Każdy ma oczywiście prawo go użyć, ale liczę na kompromis – powiedział komisarz Lewandowski. Najpoważniejsze są obawy związane z użyciem weta przez Davida Camerona, który jest zwolennikiem najgłębszych cięć w unijnym budżecie.
Według niego wydatki powinny zostać zamrożone na poziomie z 2011 roku, powiększone tylko o wskaźnik inflacji, co da około 920 mld euro na siedem lat. Z kolei Niemcy też chcą cięć, ale nieco mniejszych. Cały budżet miałby wynieść 960 mld euro w zobowiązaniach, czyli ok. 1 proc. PKB.