Poziom inflacji, płac i cen akcji na giełdzie warszawskiej wymuszają serię odważnych podwyżek stóp procentowych. Zarazem nowy rząd deklaruje zmniejszenie długu publicznego w średnim okresie i realizację obietnic wyborczych.
Domykając lukę rozwojową, Polska odnotowuje szybkie tempo wzrostu gospodarczego na poziomie 6,5 procent rocznie, które jest ponadtrzykrotnie wyższe niż w krajach rozwiniętych. Od kryzysu azjatyckiego w 1997 r. rynki wschodzące stale podnoszą tempo wzrostu dzięki reformom i luce generacyjnej, ale towarzyszą temu niebezpieczne oznaki przegrzania.
W Polsce inflacja osiągnęła już górną granicę celu inflacyjnego (3 proc.), płace wzrosły o 11 proc., a wartość kredytów rosła w tempie 9,7 proc. w skali roku, gdy tempo wzrostu podaży pieniądza było większe niż nominalnego PKB. Ta nadwyżka jest wyrazem luźnej polityki pieniężnej i miernikiem dodatkowego pieniądza, który zasila aktywa finansowe, w tym na warszawskiej giełdzie. Od 2003 r. kapitalizacja spółek na GPW zwiększyła się czterokrotnie.
Mimo pesymizmu inwestorów krajowych apetyt na ryzyko może powrócić na giełdę za sprawą funduszy zagranicznych pompujących bańki spekulacyjne. Jeśli kryzys hipoteczny się pogłębi, nie można wykluczyć dalszych obniżek stóp w USA i napływu na giełdy w Europie Środkowo-Wschodniej dodatkowego kapitału prywatnego, który osiągnął w tym roku rekordową wartość netto ponad 6 proc. PKB rynków wschodzących.
By zapobiec powstawaniu takich baniek spekulacyjnych, konieczne jest prewencyjne podniesienie stóp procentowych. Inaczej, jeśli bańka pęknie, trzeba będzie obniżyć koszt kredytu ze skutkiem proinflacyjnym, by zapobiec kryzysowi finansowemu. Ponadto impuls inflacyjny nałoży się na wzrost cen i wymusi spóźnioną, ostrzejszą reakcję banku centralnego.