Cel inflacyjny dla Rady Polityki Pieniężnej wynosi 2,5 proc. z marginesem odchylenia do 1 punktu procentowego. Obecnie został on już przekroczony blisko dwukrotnie. W tej sytuacji jest pewne, że na najbliższym posiedzeniu Rada Polityki Pieniężnej podejmie decyzję o dalszym wzroście stóp. Rynek oczekuje, że wzrosną one z 5,25 proc. do 5,5 proc. Profesor Dariusz Filar z RPP uważa jednak, że ostateczny poziom po podwyżkach może wynieść nawet 6 proc.
Jednostronne działania banku centralnego mogą jednak odbić się na poziomie wzrostu gospodarczego, dlatego odpowiednie decyzje czym prędzej powinien podjąć także rząd, aby zmniejszyć presję płacową.
– Rada nie ma innej możliwości działania, ale w porozumieniu z rządem można skutecznie i szybko ograniczyć presję inflacyjną – zapewnia prof. Jerzy Osiatyński z Instytutu Nauk Ekonomicznych PAN. – Moim zdaniem prezes Sławomir Skrzypek powinien się spotkać z wicepremierem Waldemarem Pawlakiem i ministrem finansów Jackiem Rostowskim, aby ustalić narzędzia walki.
Nie byłyby to długie negocjacje, ponieważ rząd już wcześniej deklarował, co zamierza zrobić, aby ograniczyć brak siły roboczej na rynku pracy. Chce doprowadzić do powrotu do kariery zawodowej ludzi po pięćdziesiątce i ułatwić pracę kobietom na urlopach macierzyńskich. To przyczyni się nie tylko do ograniczenia wydatków z kasy państwa na emerytury i renty o około 10 mld zł w ciągu trzech – czterech lat, ale przyniesie dodatkowe wpływy z podatków sięgające łącznie 20 – 30 mld zł. Co jednak ważniejsze z punktu widzenia inflacji, aktywizacja zawodowa niepracujących Polaków w wieku produkcyjnym spowoduje ograniczenie presji na wzrost wynagrodzeń. – Oczywiście nie zapobiegnie to podniesieniu stóp procentowych, ponieważ nawet jeśli rząd podjąłby działania od razu, to efekt dla rynku pojawi się z pewnym opóźnieniem – wyjaśnia Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu.
Tak czy inaczej decyzje w tej sprawie powinny zapaść natychmiast i nie powinny ograniczać się wyłącznie do pracowników z Polski. Coraz częściej na nasz rynek pracy zaglądają obcokrajowcy, głównie zza wschodniej granicy. Jednak wejście Polski do strefy Schengen bardzo utrudniło im swobodne przekraczanie granicy. – Deklarujemy Ukraińcom strategiczną miłość, ale w praktyce postępujemy zupełnie inaczej – twierdzi prof. Osiatyński. – Namawiam rząd, aby przyjrzał się rozwiązaniom, jakie zastosował u siebie Cypr. Kraj jest w Unii, bez przeszkód pozwala wjeżdżać na swoje terytorium robotnikom z Turcji. Wychodzi to na zdrowie jednej i drugiej stronie.