Aby obniżać w Polsce podatki, potrzeba determinacji

Prof. Stanisław Gomułka odchodzi z rządu w aureoli męczennika niezrealizowanych reform

Publikacja: 19.04.2008 00:57

Aby obniżać w Polsce podatki, potrzeba determinacji

Foto: Rzeczpospolita

Wiceminister finansów prof. Stanisław Gomułka chciał ciąć podatki. Zapowiadał obniżkę CIT, uproszczenie VAT oraz zmniejszenie tzw. sztywnych wydatków. Po trzech miesiącach zrezygnował z funkcji, nie spełniając ani jednej ze swych zapowiedzi.

Oficjalnie stwierdził, że powody jego odejścia są merytoryczne. Z informacji „Rz“ wynika, że różnił się dość znacznie w sposobie i tempie realizacji reform od szefa rządu Donalda Tuska. Premier nie wykluczał zmian, o których mówił prof. Gomułka, ale w swoim czasie. Wiceminister, który miał za sobą 20 lat doradzania różnym rządom, nie chciał już dłużej zgłaszać pomysłów i rozwiązań, których nikt nie brał pod uwagę.

– Odchodzi w glorii męczennika reform – mówi jeden z ekonomistów. – Podczas gdy tak naprawdę nic nie zrobił w czasie swego pobytu w rządzie oprócz dbania o własny wizerunek. Zaraz dodaje jednak, że w sytuacji, jaką mamy obecnie w kraju, trudno przeprowadzić jakieś radykalne zmiany.Czy rzeczywiście? Plan Gomułki wcale nie był aż tak radykalny, mówią jego krytycy. Chciał w ciągu czterech lat doprowadzić do obniżenia stawki CIT z obecnych 19 proc. do 15 proc., a jeśli budżet by to udźwignął, to do 10 proc. Przedsiębiorcy by się ucieszyli, a budżet w konsekwencji mógłby nawet zyskać, bo firmy przestałyby szukać rajów podatkowych poza granicami kraju. A może taki raj powstałby w Polsce?

Wiceminister zapowiadał też zmiany w VAT, a konkretnie uproszczenie poboru tego podatku, tak aby efektywne obciążenie wszystkich płatników było takie samo. Aby to osiągnąć, wystarczyło znowelizować obowiązującą ustawę albo sięgnąć do projektu, który przygotowali eksperci pod kierunkiem Mirosława Barszcza, wiceministra finansów w rządzie Kazimierza Marcinkiewicza.

Zamierzał także doprowadzić do zwolnienia około 30 tys. urzędników z łącznej liczby około 300 tys. Poza tym w ciągu czterech lat poziom tzw. sztywnych wydatków w budżecie powinien się zmniejszyć z obecnych około 70 do 50 proc.

Nie było więc wśród tych zapowiedzi takich, które rodziłyby zdecydowany opór koalicjanta czy wyborców. Co więcej, wykorzystując poparcie, jakie ma rząd Tuska, tym bardziej trzeba starać się jak najszybciej realizować nawet niepopularne reformy. Premier nie mówi przecież oficjalnie, że jest im przeciwny, co więcej, obiecuje, że kiedyś do nich dojdzie. Nie mówi tylko kiedy.

Czy więc drogi prof. Stanisława Gomułki i rządu Donalda Tuska rozeszły się tylko z uwagi na wolne tempo realizacji zmian? Czy fakt, że wiceminister za dużo mówił o zamierzeniach rządu, często wychodząc przed szereg, wynikał z obaw, że tak naprawdę potrzebne polskiej gospodarce zmiany mogą nigdy nie nastąpić?

W takiej sytuacji profesor tym bardziej powinien w rządzie pozostać jako jego reformatorskie sumienie. Obawiam się bowiem, że ekipie Tuska brak obecnie świadomości, jakie konsekwencje może mieć zaniechanie reform. Ich wstrzymanie wcale nie będzie bezkosztowe, a proste administracyjne posunięcia nie wystarczą, aby realizować założenia programu konwergencji i schodzić z poziomem deficytu finansów publicznych o 0,5 punktu procentowego rocznie.

Co więcej, profesor Stanisław Gomułka nie dokończył dzieła, które w rozmowie z „Rzeczpospolitą“ uznał za swój największy sukces pracy w resorcie. Fakt, że aktualizacja programu konwergencji z nową ścieżką schodzenia z poziomem deficytu finansów publicznych została przesłana do Brukseli, nie znaczy, że Komisja Europejska już ją zaakceptowała i podjęła decyzję o zdjęciu z nas procedury nadmiernego deficytu. O to dopiero trzeba zawalczyć, a potem pilnować realizacji założeń. Tymczasem nawet jeszcze nie doszło do dyskusji na temat programu na forum europejskim.

Ekonomista tej miary co Stanisław Gomułka powinien wiedzieć, że wiedza i doświadczenie w zetknięciu z twardymi realiami politycznymi nie zawsze potrafią obronić się same. Potrzeba jeszcze determinacji.

Masz pytanie, wyślij e-mail do autorkie.glapiak@rp.pl

Wiceminister finansów prof. Stanisław Gomułka chciał ciąć podatki. Zapowiadał obniżkę CIT, uproszczenie VAT oraz zmniejszenie tzw. sztywnych wydatków. Po trzech miesiącach zrezygnował z funkcji, nie spełniając ani jednej ze swych zapowiedzi.

Oficjalnie stwierdził, że powody jego odejścia są merytoryczne. Z informacji „Rz“ wynika, że różnił się dość znacznie w sposobie i tempie realizacji reform od szefa rządu Donalda Tuska. Premier nie wykluczał zmian, o których mówił prof. Gomułka, ale w swoim czasie. Wiceminister, który miał za sobą 20 lat doradzania różnym rządom, nie chciał już dłużej zgłaszać pomysłów i rozwiązań, których nikt nie brał pod uwagę.

Pozostało 83% artykułu
Finanse
Polacy ciągle bardzo chętnie korzystają z gotówki
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Finanse
Najwięksi truciciele Rosji
Finanse
Finansowanie powiązane z ESG to korzyść dla klientów i banków
Debata TEP i „Rzeczpospolitej”
Czas na odważne decyzje zwiększające wiarygodność fiskalną
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Finanse
Kreml zapożycza się u Rosjan. W jeden dzień sprzedał obligacje za bilion rubli