Obrót na dwóch największych giełdach w Rosji RTS i MICEX ma zostać wznowiony dzisiaj, po tym jak w środę notowania zostały zawieszone do odwołania. W czwartek rosyjskie władze ogłosiły plan kryzysowy, by ratować płynność na rynku finansowym. Ekonomiści szacują, że w sumie dotychczasowe interwencje mogą kosztować Rosję 130 mld dolarów. Mają one bardzo różny charakter – od pożyczek dla sektora bankowego, lokowania w nich rządowych depozytów, obniżenia rezerwy obowiązkowej czy w końcu do znacznego obniżenia (aż o 24 proc.) cła eksportowego na ropę. Ta ostatnia operacja pozwoli zachować kompaniom sektora naftowego 5,5 mld dolarów zysku i podnieść ich wartość w oczach inwestorów. Jej efekt był widoczny niemal natychmiast – notowania rosyjskiego koncernu energetycznego Rosnieft zdrożały wczoraj na londyńskiej giełdzie o 22 proc. Ogółem rosyjskie spółki na londyńskim parkiecie zyskały wczoraj 7 proc. na wartości.
– Mamy wystarczające rezerwy i silną gospodarkę, by nie dopuścić do jakichkolwiek wstrząsów – zapewnił wczoraj prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew po specjalnej naradzie na Kremlu. I zobowiązał rząd do przeznaczenia 20 mld dolarów na stabilizację rynku papierów wartościowych. Dodał, że jeśli będzie to konieczne, dalsza pomoc jest możliwa. Rosyjskie rezerwy wedle stanu na 12 września wynosiły 560,3 mld dolarów.
Działania władz mogą przynieść pozytywne, krótkookresowe skutki – po otwarciu giełd w piątek notowania powinny zachowywać się dosyć stabilnie, choć nie oznacza to koniecznie zwyżek – twierdzi część ekonomistów. Problem z tym, co dalej. – Taka sytuacja jak zamknięcie giełdy na dwa dni nie miałaby miejsca w krajach rozwiniętych – uważa Mariusz Sadłocha, prezes Domu Maklerskiego BZ WBK. Giełdy zostały zamknięte w środę, gdy w ciągu dwóch dni indeks RTS spadł o ponad 25 proc. – Wiarygodność Rosji zmniejszyła się już jakiś czas temu, a to, co teraz widzimy na rynku, to efekt tych zmian – mówi ”Rz” Adam Gawlik, zarządzający z PZU Asset Management. – Już wcześniej rosło ryzyko polityczne, widoczne w ich wypowiedziach i działaniach. Ale inwestorzy jakoś o nim zapomnieli, bo rosły ceny surowców i na spółkach zaangażowanych w tej branży można było dobrze zarobić.
Wedle szacunków od początku sierpnia inwestorzy wycofali z Rosji 36 mld dolarów. Makroekonomista Jewgienij Jasin, rektor moskiewskiej Wyższej Szkoły Ekonomicznej, uważa, że kryzys w tym kraju się przeciągnie. Stwierdził, że teraz Rosja musi zacząć brać pod uwagę realia, z którymi do tej pory się nie liczyła. Np. niewspółmiernie wysoki wzrost zarobków w porównaniu z niską wydajnością pracy. Skutkować to może spadkiem wartości rubla.
Dla polskiej gospodarki rynek rosyjski nie ma już takiego znaczenia jak w czasach PRL. Udział Rosji w eksporcie to około 5 proc., a w imporcie stanowi 10 proc. (głównie dzięki zakupom surowców).