Parkiety w Londynie, Paryżu i Frankfurcie wzrosły o około 10 proc. Na amerykańskiej giełdzie akcje pochłoniętego problemami Citigroup zwyżkowały o ponad 60 proc., a indeks S&P 500 na zamknięciu zyskał 6,5 proc. W ciągu dwóch dni wartość indeksu skoczyła o 13 proc., najwięcej od 1987 r.
Poniedziałkowa sesja przyniosła jedną z największych dziennych zwyżek WIG20 (zyskał podczas notowań 8,5 proc.). Był to piąty pod względem wielkości wzrost w 17-letniej historii giełdy. Martwić mogą natomiast niskie obroty (1 mld zł). Nastrojów na GPW nie zdołała pogorszyć nawet zaskakująca rekomendacja UniCredit dla drugiej co do wielkości polskiej spółki paliwowej – Lotos, w której cena docelowa została obniżona do zera.
Według maklerów akcje na GPW kupowali głównie krajowi inwestorzy: OFE i firmy ubezpieczeniowe, chociaż pojawiał się też popyt z zagranicy. Jednak wczorajszych zwyżek nie należy odbierać jako przełamania trwającego od blisko półtora roku trendu spadkowego. – Szykuje się nam mocna korekta w bessie. Może ona potrwać nawet kilka tygodni, ale jest zdecydowanie za wcześnie, by mówić o przełamaniu trendu – ocenia Sebastian Buczek, prezes Quercus TFI.
Wczoraj euforię na rynkach wywołała deklaracja rządowej pomocy w wysokości 20 mld dolarów dla jednej z największych instytucji finansowych – Citigroup i udzielenie jej 300 mld dol. gwarancji oraz mocne odbicie się amerykańskich indeksów. Inwestorzy pozytywnie zareagowali też na zamiar powołania przez amerykańskiego prezydenta elekta Baracka Obamę Timothy’ego Geithnera na stanowisko sekretarza skarbu.
– Liczę, że silna gospodarka wzmocni też Wall Street. Chcę zająć się niespłaconymi kredytami – podkreślał wczoraj na konferencji prasowej Obama. Odniósł się też do planów naprawczych dla sektora motoryzacyjnego. – Nie możemy pozwolić, żeby przemysł motoryzacyjny zniknął, ale nie możemy wypisać mu czeku in blanco – zastrzegł.