W 2011 roku wzrost wydatków na płace w budżetówce sięgnie 2,44 proc. w stosunku do poprzedniego, zaś w przyszłym budżet wyda na ten cel o 2,1 proc. więcej.
Wydatki na pensje w administracji, łącznie z rezerwami celowymi, mają wynieść ponad 26,7 mld zł. W porównaniu z obecnym rokiem z budżetu wypłynie na ten cel dodatkowo 550 mln zł. Resort finansów tłumaczy, że jest to wynik wzrostu zatrudnienia, m.in. w resorcie zdrowia czy Inspekcji Transportu Drogowego: pojawiły się nowe zadania, trzeba było więc zatrudnić nowe osoby.
Poza tym, mimo iż pensje wprawdzie nie rosną, rząd postanowił zagwarantować celnikom nagrody roczne, wynikające z realizacji w 2011 roku ostatniego etapu programu „Modernizacja Służby Celnej w latach 2009 – 2011". Dodatkowe pieniądze potrzebne są też na dodatki do pensji – nowe przepisy gwarantują bowiem np. pracownikom Ośrodka Psychiatrii Sądowej mającym bezpośredni kontakt z osobami skazanymi 10-proc. dodatek do wynagrodzeń.
Prof. Stanisław Gomułka, ekonomista BCC, stwierdza krótko – to znak, że minister finansów uległ swoim kolegom z rządu. – Jeśli w ciągu ostatnich lat zatrudnienie w administracji rosło, i to w znacznie szybszym tempie niż wcześniej, należy przypuszczać, że są miejsca, gdzie istnieją rezerwy – mówi. – Zalecałbym więc restrukturyzację zatrudnienia. Mogłoby się wtedy okazać, że znalazłyby się nawet pieniądze na podwyżki dla najlepszych urzędników.
Rząd zamierzał zmniejszyć zatrudnienie w administracji, ale chciał to zrobić, przyjmując ustawę o ograniczeniu szeregów urzędników. Ustawy nie podpisał jednak prezydent. Ekonomiści są zdania, że nie był to najlepszy pomysł na restrukturyzację zatrudnienia. – Efektywniejszym sposobem byłoby oddziaływanie poprzez Fundusz Płac – wyjaśnia ekonomista Invest Banku Jakub Borowski. – Zamrożenie funduszu zmusiłoby poszczególnych ministrów do dostosowania zatrudnienia do faktycznych potrzeb.