– Szukanie dodatkowych dochodów i redukcja wydatków to jedyna droga wychodzenia z nadmiernego deficytu – ocenia prof. Witold Orłowski, główny ekonomista PwC. – Rządy doszły już do granic możliwości, jeśli chodzi o finansowanie gospodarki z kasy państwa. To ograniczyło skutki poprzedniego kryzysu, ale nie rozwiązało innych problemów.
W Europie robi się coraz bardziej nerwowo. Wczoraj okazało się, że nastroje wśród przedsiębiorców są coraz gorsze. Wskaźnik PMI określający koniunkturę w sektorze przemysłowym strefy euro spadł w sierpniu do 49 pkt z 50,4 pkt na koniec lipca. To oznacza jedno – pogorszenie kondycji gospodarki.
Napięcie wśród inwestorów powoduje, że giełdowe indeksy jednego dnia pikują, drugiego odrabiają straty, a wahania kursów walut są dużo większe niż dotychczas.
Wczoraj niemiecki indeks DAX stracił 0,94 proc., polski WIG20 spadał o 1,48 proc., a frank zyskał 10 gr wobec złotego i kosztował już 3,66 zł.
Co gorsza, Komisja Europejska, Międzynarodowy Fundusz Walutowy i Europejski Bank Centralny nie wypracowały jednolitej strategii walki z kolejną falą kryzysu. Juergen Stark, członek zarządu EBC, ocenia, że kryzys zadłużenia wciąż trzyma w garści rozwinięte gospodarki. – Nie ma wyboru, kraje powinny podjąć bolesne kroki w celu skonsolidowania finansów – stwierdził Stark.