Rada Polityki Pieniężnej, po majowej podwyżce, nie zmieniła w środę stóp procentowych. Koszt kredytu w NBP nadal wynosi więc 4,75 proc. Strategię wyczekiwania przyjął też Europejski Bank Centralny, który zdecydował, że główna stopa procentowa wciąż będzie wynosiła 1 proc.
Pożyczanie pieniędzy w Europie w najbliższych miesiącach może być jeszcze tańsze. Prezes EBC Mario Draghi nie zapowiedział co prawda obniżek, ale przyznał, że kilku członków Rady EBC chciało ich już na środowym posiedzeniu. Z kolei polskie władze monetarne wciąż nie wykluczają dalszego zacieśniania polityki pieniężnej. Gdyby doszło do kolejnej podwyżki, różnica w stopach procentowych w Polsce i w Europie sięgnęłaby 4 proc. A to mogłoby pomóc naszej osłabiającej się przez ostatni miesiąc walucie.
– Dysparytet stóp procentowych oznacza, że jesteśmy trochę bardziej chronieni przed osłabieniem złotego – mówi Ernest Pytlarczyk, główny ekonomista BRE Banku. Tłumaczy, że niższe stopy w eurolandzie powodują, że inwestorom bardziej się opłaca pożyczyć euro, żeby kupić złotówkę. Dodaje jednak, że w czasach kryzysu finansowego ta zależność przestała być już tak oczywista, na co dowodem jest dalsze osłabienie złotego, mimo że stopy w Polsce wzrosły.
Już samo to, że Draghi w środowej wypowiedzi nie zamknął drzwi dla obniżek stóp i dalszej pomocy bankom, wzmocniło euro o kilka groszy względem dolara. W ślad za tym ruchem do 4,30 zł za euro umocniła się też nasza waluta. – Draghi pokazał, że jest daleki od kreślenia czarnych scenariuszy dla eurolandu. To mogło uspokoić rynki – mówi Piotr Bujak z Nordea Banku.