Najbardziej pesymistyczne prognozy ma Krzysztof Rybiński, były wiceprezes NBP, pomysłodawca funduszu inwestycyjnego Eurogeddon. Zakłada on, że gospodarka może w przyszłym roku otrzeć się o recesję. Zaznacza, że nie zmienił ostatnio prognoz, od dłuższego czasu spodziewa się wyraźnego osłabienia koniunktury. – Według Eurostatu od sześciu miesięcy nastroje konsumentów w Polsce są mizerne, w dwóch miesiącach mieliśmy ujemną sprzedaż detaliczną, czeka nas radykalne ograniczenie inwestycji publicznych – wymienia objawy słabnięcia gospodarki Rybiński. Spodziewa się coraz poważniejszych problemów w strefie euro, łącznie z bankructwem Hiszpanii i pogłębieniem spowolnienia we Włoszech.
Tak drastycznych prognoz nie ma Jakub Borowski, główny ekonomista Kredyt Banku (zakłada 2-proc. wzrost PKB w przyszłym roku), ale też nie jest optymistą. – Mamy coraz więcej sygnałów, że trudno będzie osiągnąć prognozowany przez rząd wzrost gospodarczy. Jednak rewizja założeń jest uzasadniona w sytuacji, w której takie prawdopodobieństwo byłoby wysokie – mówi Borowski. Dla niego takim momentem może być publikacja danych o koniunkturze w przetwórstwie przemysłowym i w usługach w strefie euro za drugi kwartał. –Dane z pierwszych trzech miesięcy mówią o spowolnieniu, gdyby podobne były za II kwartał, oznaczałoby to recesję – tłumaczy ekonomista.
Borowski zwraca uwagę na wypowiedź wiceministra finansów Jacka Dominika o potrzebie ratowania wzrostu gospodarczego nawet kosztem zmniejszania deficytu. – Do tej pory rząd konsekwentnie trzymał się planu konwergencji, teraz daje sygnał, że jeżeli doszłoby do znaczącego spowolnienia, to będzie mniej zdeterminowany do przestrzegania harmonogramu zmniejszania długu. Być może obniży go do 3 proc., a dalej będzie obniżał już wolniej – przewiduje ekonomista.
Na duże znaczenie danych makroekonomicznych za II kw. zwraca też uwagę Rafał Antczak z Deloitte. – Wyniki II kwartału pokażą, czy kształtuje się nowy trend spowolnienia i w jakim tempie – mówi. Jego zdaniem dla rządu ważne będzie nie tylko to, co dzieje się z eksportem i produkcją, ale też z popytem konsumpcyjnym. Antczak zwraca uwagę na taniejące surowce, co jest czynnikiem łagodzącym spowolnienie na świecie i u nas. Ale też zaznacza, że zmienny kurs złotego niweluje ten pozytywny czynnik, dlatego tak ważna jest stabilizacja kursu.
Jak podała PAP, Ludwik Kotecki, główny ekonomista MF, ocenia, że nie ma na razie podstaw do zmiany założeń do budżetu. – Wyniki gospodarki z ostatnich miesięcy są zgodne z tym, czego oczekiwaliśmy – zapewnił. Ale dodał, że we wrześniu, gdy resort będzie opracowywał budżet, przyjrzy się założeniom. – Jeśli będzie taka potrzeba, to zmienimy nasze prognozy – zapewnił. —pap
prof. Dariusz Rosati, szef Sejmowej Komisji Finansów Publicznych
Wydaje się mało prawdopodobne, by rząd zmieniał założenia makroekonomiczne do przyszło- rocznego budżetu. Ale istnieje taka możliwość, wynikająca z zagrożeń związanych ze strefą euro. Mam nadzieje, że sytuacja będzie się stabilizować, ale nie mamy pewności, że przyjęte na ostatnim szczycie propozycje będą konsekwentnie realizowane. Nie wiemy, czy nie wydarzy się w Grecji albo w Hiszpani coś, co pogłębi spowolnienie w strefie euro. Gdyby w którymś z krajów wybuchła np. panika bankowa, to konsekwencje dla polskiej gospodarki będą znaczące.