Kompromis nad przepaścią

Republikanie łagodzą stanowisko w sprawie tzw. klifu fiskalnego.

Publikacja: 26.11.2012 23:51

Prezydent Obama przekonuje do porozumienia

Prezydent Obama przekonuje do porozumienia

Foto: AFP, Toby Jorrin Toby Jorrin

Coraz więcej republikanów sygnalizuje gotowość rozmów o podniesieniu „dochodów państwa", co komentuje się jako eufemistyczne przyzwolenie na podniesienie podatków i rezygnację z podpisanej przez nich przed 20 laty deklaracji o niepodnoszeniu podatków.

Cała seria tego rodzaju oświadczeń  posypała się podczas popularnych niedzielnych telewizyjnych talk-show. Lindsey Graham, republikański senator z Karoliny Południowej, zapewniał, że „dla dobra kraju" jest gotowy złamać deklarację o niegłosowaniu za podniesieniem podatków, oczywiście pod warunkiem, że demokraci także zdecydują się na ustępstwa, przede wszystkim w sprawie innych kosztownych programów ubezpieczeń Medicare i Medicaid.

Przyczyną zmiany stanowiska republikanów są coraz bardziej prawdopodobne perturbacje gospodarcze będące wynikiem tzw. klifu fiskalnego, czyli przepaści fiskalnej. Tak określa się w USA nadchodzący kryzys, to kombinacja wygasających 1 stycznia 2013 roku ulg podatkowych wprowadzonych podczas pierwszej kadencji prezydentury George'a W. Busha oraz obowiązkowych cięć wydatków budżetowych, w tym na obronność, wynikających z nierozwiązania problemu redukcji długu publicznego.

Z opublikowanego w poniedziałek rano przez Biały Dom raportu wynika, że przy zaistnieniu tzw. klifu fiskalnego, czyli przepaści fiskalnej, podatki przeciętnej amerykańskiej rodziny wzrosną o 2200 dolarów w skali roku, co oznacza zmniejszenie siły nabywczej konsumentów o około 200 miliardów dolarów. Ponieważ popyt wewnętrzny generuje aż 70 proc. amerykańskiego PKB, upadek z fiskalnego klifu oznaczałby nieuniknioną recesję i wzrost bezrobocia powyżej 9 proc.

Przy takim scenariuszu już od 1 stycznia wszyscy pracujący Amerykanie będą musieli płacić wyższe zaliczki podatku dochodowego za 2013 rok.

Jak tłumaczył senator  Lindsey Graham, chodzi mu raczej o likwidację pewnych przywilejów podatkowych niż o podnoszenie stawki podatku dla najbogatszych. Demokraci  ze swej strony zapewniają o gotowości do kompromisu, jednak nie chcą ustąpić w sprawie podniesienia stopy podatku dochodowego dla najbogatszych Amerykanów z obecnych 35 proc. do 39,5 proc.

– Bardziej mnie obchodzi mój kraj niż złożona 20 lat temu deklaracja – wtórował Grahamowi republikański senator Saxby Chambliss, także reprezentujący Georgię, kolejny stan Południa, nawiązując do deklaracji o niepodnoszeniu podatków.

Losy ewentualnego kompromisu zależeć będą przede wszystkim od stanowiska republikańskich członków Izby Reprezentantów. – Wszystko powinno być przedmiotem negocjacji i nie powinniśmy się okopywać na pryncypialnych pozycjach – mówił kongresmen tej partii Peter King ze stanu Nowy Jork w programie telewizyjnym „Meet the Press".

Problem w tym, że King reprezentuje najbardziej umiarkowane skrzydło Partii Republikańskiej w izbie niższej. Konserwatywna większość związana z Tea Party wciąż upiera się przy niepodnoszeniu podatków. – Rynki powinny zachować optymizm, rozwiążemy ten problem – zapewnia demokratyczny senator z Illinois Richard Durbin.

Prawdopodobne wydaje się jednak przyjęcie przez kończący kadencję  Kongres tymczasowego rozwiązania i zepchnięcie problemu na parlament kolejnej kadencji.

Tomasz Deptuła z Nowego Jorku

Finanse
Warren Buffett przejdzie na emeryturę. Ma go zastąpić Greg Abel
Finanse
Berkshire ze spadkiem zysków, rośnie za to góra gotówki
Finanse
Polacy niespecjalnie zadowoleni ze swojej sytuacji finansowej
Finanse
Norweski fundusz emerytalny z miliardową stratą
Finanse
TFI na zakupach, OFE wyprzedają polskie akcje