Ze szklanych wieżowców Astany rozpościera się widok na całe miasto. Szerokie puste ulice, nowoczesna zabudowa, osiedla szeregowych domów, przytłaczające rządowe gmachy. Za obwodnicą już tylko ciągnący się po horyzont step. Aż trudno uwierzyć, że jeszcze 20 lat temu była tu jedynie niewielka mieścina o nazwie Celinograd. Kiedy prezydent Nursułtan Nazarbajew wskazał to miejsce palcem na mapie, przyjechały buldożery, betoniarki i dźwigi i zaczęto budowę nowej stolicy od zera. Dziś to dziecko megalomanii władz ma być symbolem nowego Kazachstanu.
Naftowe eldorado
W czasach Związku Radzieckiego Kazachstan był drugą od końca republiką pod względem wielkości PKB. Uzyskując niepodległość w 1991 roku, otrzymał w spadku nie tylko chylącą się ku upadkowi gospodarkę, ale i wiele problemów, jak choćby katastrofalną sytuację ekologiczną Morza Aralskiego czy wieloetniczne i wieloreligijne społeczeństwo. Pierwsze lata niepodległości przyniosły więc całkowitą zapaść gospodarczą i galopującą inflację. Wówczas wydawało się, że Kazachstan będzie kolejną republiką, gdzieś na końcu świata, bez szans i perspektyw na rozwój i dobrobyt. Kraj zdołał jednak uporać się z tymi przeciwnościami, wyszedł na prostą, a dziś po ponad 20 latach jest liderem gospodarczym regionu.
Nie byłoby to możliwe w takim tempie, gdyby nie surowce mineralne. W czasach ZSRR republika znana była głównie z produkcji zboża. Wydobywano tu też węgiel i wiedziano, że znajdują się również złoża gazu i ropy, jednak ich wielkość nie była wiarygodnie udokumentowana. Kiedy pod koniec lat 90. okazało się, że kraj siedzi na olbrzymich złożach naftowych, rozpoczęła się biznesowa bonanza. W całym 1992 roku w kraju wydobyto 530 tys. baryłek, w 2005 roku pompowano ich już milion... dziennie. Dziś dobowa produkcja zbliża się do 2 mln baryłek.
Ropa to nie wszystko
Kiedy do kraju zjechali geologowie z całego świata, szybko się okazało, że Kazachstan to istny skarbiec natury. Gaz ziemny, rudy, żelaza, miedzi, chromu, fosforyty, a także uran, którego od kilku lat kraj jest największym producentem na świecie. Wraz z wydobyciem pojawiło się wielkie bogactwo. Na kilka lat przed terminem spłacono wszystkie długi wobec MFW. Bez problemu znalazły się też fundusze na zbudowanie w środku stepu, i to z ogromnym rozmachem, nowej stolicy kraju. Władze szybko jednak się zorientowały, że surowce to dobro, które kiedyś się skończy. Wzorem wielu krajów czerpiących znaczne zyski z wydobycia w 2008 roku powołano do życia rządowy fundusz Samruk Kazyna, który gromadzi część dochodów surowcowych i inwestuje je dla przyszłych pokoleń. Dziś instytucja dysponuje ponad 80 mld dol., a w jej posiadaniu znajduje się wiele kluczowych kazachskich spółek. Według planów aktywa funduszu za dwa lata osiągną 100 mld dol.
Ponadto zdecydowano się, póki ceny surowców są wysokie, a kraj cieszy się wysokim wzrostem gospodarczym, na transformację. Rząd robi wszystko, aby powoli odchodzić od gospodarki opartej wyłącznie na tym, co wydobędzie się z ziemi, i próbuje zdywersyfikować źródła dobrobytu. Kazachstan otworzył się więc na świat. Zmodyfikowano prawo, polepszono poziom ochrony inwestycji i system podatkowy, ułatwiono wiele procedur. W efekcie w najnowszym rankingu Banku Światowego „Doing Business 2013", który ocenia łatwość prowadzenia biznesu w 185 krajach, Kazachstan znalazł się na 49. miejscu. Polska po awansie o siedem pozycji zajęła miejsce 55.