- Strefa euro nie dostała lekcji, którą my musieliśmy przejść – powiedział Gunnlaugsson w rozmowie z CNBC. – Europejskie banki przetrwały, ale niczego się nie wyciągnęły żadnych wniosków z przeżytych doświadczeń. Nadal działają w oparciu o regulacje, które doprowadziły do załamania islandzkiego sektora bankowego – tłumaczył.
Problemy gospodarcze strefy euro oraz całej Unii Europejskiej to spore zmartwienie dla Islandii. Kraje Starego Kontynentu to główne rynki zbytu dla lokalnego przemysłu połowowego i jakiekolwiek zachwiania błyskawicznie znajdują swoje odbicie na gospodarce wyspy.
Islandia była jedną z pierwszych ofiar kryzysu, jaki wybuchł w 2008 r. Trzy tygodnie po upadku Lehman Brothers podobny los spotkał trzy duże banki Islandii - Kaupthing, Glitnir i Landsbankinn, których aktywa stanowiły równowartość dziewięciokrotności PKB kraju. W efekcie gospodarka kraju wpadła w recesje, bezrobocie skoczyło w górę, a inflacja momentami sięgała nawet 20 proc. Dzisiaj to już przeszłość. W pierwszej połowie 2013 r. gospodarka kraju rosła w tempie 1,9 proc., a bezrobocie spadło poniżej 4 proc. Znacznie zmniejszyło się także zadłużenie gospodarstw domowych i firm. Obecnie oscyluje ono na poziomie około 150 proc. PKB, co oznacza spadek względem szczytu o 50 proc.