Ekonomiści zachodnich banków i firm konsultingowych ocenili konsekwencje ewentualnego wprowadzenia sankcji wobec Rosji, podczas posiedzenia eksperckiego w Brukseli. Zgadzają się też z nimi rosyjscy koledzy.
Analitycy Credit Suisse uważają, że sankcje Unii i USA to ostateczność, do których może doprowadzić tylko wtargnięcie rosyjskich wojsk do wschodniej Ukrainy i rozpad państwa. Prawdopodobieństwo takiego scenariusza eksperci banku szacują na 15-20 proc. dowiedziała się gazeta Wiedomosti.
Wtedy ryzyko wprowadzenia sankcji w stosunku do rosyjskich towarów i członków władzy jest dla Rosji bardzo wysokie. Unia może zablokować budowę gazociągu południowego (South Stream) i wstrzymać zakupy Gazu w Gazpromie, przestawiając się na inne rodzaje paliwa i gaz z innych źródeł (LNG).
Podobnie uważają analitycy rosyjskiego IK Velens Kapital: „głównym przegranym w konflikcie na Ukrainie będzie Gazprom, ponieważ połowa eksportu do Europy płynie tranzytem przez Ukrainę". Wartość tego tranzytu to 30 mld dol. Analitycy przypominają, że dziś ukraiński rząd zapowiedział spłatę 400 mln dol. z wynoszącego 1,35 mld dol. zadłużenia. Uznają to za „konstruktywne podejście do sprawy długu".
Zdaniem Credit Suisse Zachód może też zamknąć rosyjskim euroobligacjom dostęp do rynku. A to ograniczy źródła finansowanie dla rosyjskich firm i państwa i utrudni obsługę zadłużenia. Zagraniczni inwestorzy i banki nie zechcą trzymać rosyjskich papierów. Dewaluacja rubla wprawdzie zwiększy dochody budżetu (0,24 PKB na każdy utracony rubel do dolara), ale ryzyko recesji w wyniku spowolnienia gospodarczego i spadku cen ropy jest wysokie.