Gary Kirk z TwnetyFour Asset Management przyznaje, że banki oferowały mu ceny, których nie mógł zaakceptować. Teraz nie działa już w tym segmencie biznesu. Główną przyczyną kłopotów zarządzających portfelami jest gwałtowny spadek płynności na rynku kredytowym. Od ostatniego globalnego kryzysu finansowego zmalała ona o 70 proc. i nadal się zmniejsza mimo rosnącej sprzedaży nowych emisji i powiększającego się rynku, wskazują dane brytyjskiego Royal Bank of Scotland.
Obecnie handel poszczególnymi emisjami w Europie odbywa się średnio tylko raz dziennie w porównaniu z prawie pięcioma w ciągu dnia dziesięć lat temu. W tym roku trudniej jest handlować tymi papierami mimo że wartość rynku wzrosła o ponad 25 proc. do 565 miliardów euro z 447 mld euro w tym samym okresie 2013 r. Obecnie bardzo niskie rentowności spowodowane bezprecedensową stymulacją koniunktury przez banki centralne wzbudzają obawy, że na rynku obligacji powstała bańka spekulacyjna a regulatorzy i analitycy ostrzegają przed ryzykiem destabilizacji tego rynku. W tym roku na brak płynności na rynku obligacji w swoich raportach zwracały uwagę Europejski Bank Centralny i Bank Anglii. Ryzyko polega na tym, że kiedy zmieni się nastawienie i inwestorzy będą chcieli sprzedać obligacje będą próbowali to zrobić w tym samym czasie.
Zarządzający powinni zabezpieczyć się przed ryzykiem poniesienia strat na niepłynnych pozycjach, uważa Gary Kirk. Podkreśla, że wyjście z tych papierów będzie wyzwaniem. Stephane Deo i Ramin Nakisa, londyńscy stratedzy szwajcarskiego banku UBS zwracają uwagę, że współczynnik emisji do dziennego obrotu jest znakiem niepokojącym. Brak płynności jest dla nich kluczowym problemem i może spowodować zbyt silne reakcje rynku. Wątpią by market makerzy w warunkach podwyższonej zmienności na rynku byli zdolni do zapewnienia odpowiedniej płynności.
Dilerzy są mniej chętni niż przed globalnym kryzysem do przetrzymania obligacji w poszukiwaniu kupca a głównym powodem są przepisy narzucające im im konieczność posiadania większego kapitału. - Mamy do czynienia ze strukturalnym spadkiem zdolności dilerów do przechowywania ryzyka - wskazuje Alberto Gallo, szef działu analiz rynku kredytowego w Royal Bank of Scotland. Twierdzi on, że jest to niezamierzona konsekwencja żądań regulatorów, skutek wyższych wymogów kapitałowych i mniejszych limitów ryzyka.