Najbardziej wojownicza centrala CGT podała wieczorem, że w krajowej mobilizacji protestów uczestniczyło 3,5 mln ludzi, a w samym Paryżu 700 tys. Według Philippe Martineza z CGT, było o milion ludzi więcej niż 31 stycznia. Dane resortu spraw wewnętrznych i policji były znacznie niższe: 1,28 mln w całym kraju i 81 tys. w stolicy. W Marsylii demonstrowało 245 tys. wg związków i 30 tys. wg policji, w Bordaux 100 tys. albo 15 600, w Hawrze 45 tys. albo 10 700, w Montpellier 42 tys. albo 25 tys., w Nicei 30 tys. albo 7 tys., w Nimes 30 tys. albo 6 tys., w Brescie 30 tys. albo 22 tys., w Pau 22 tys. albo 15 tys. Według oficjalnych danych, frekwencja była taka sama albo zbliżona do początku roku w Lyonie (25 tys.), Grenoble (20 500) i Rouen (13 500), a niższa w Rennes (19 tys.), Lille i Tours (po 11 500) i w Strasbourgu (9500).
Media odnotowały, że udział w demonstracjach zapowiadał się dość duży, zwłaszcza w transporcie i energetyce, gdzie silne wpływy mają CGT i FO, ale związkom zawodowym nie udało się sparaliżować działalności w całym kraju, o co apelowały.
Czytaj więcej
Jeśli pod naciskiem protestów prezydent porzuci reformę emerytalną, do końca kadencji pozostanie w defensywie.
Strajk dotyczył pracowników kolei SNCF, połączenia były mocno ograniczone: co trzecie połączenie TGV, co piąte Intercités i dwa na pięć regionalne TER; zakłócenia potrwają też 8 marca. Podobnie było z transportem miejskim w Paryżu RATP. Ponad 2 tys. domów pozbawiono dostaw elektryczności, m.in. w Annonay miejscowości ministra pracy Oliviera Dussopt, nie było zajęć w szkołach, związkowcy zablokowali samochodami cysternami dojazd do wszystkich 7 rafinerii, ale Total podał, że na razie nie ma problemu z paliwami, nie pracowali też kierowcy ciężarówek i pracownicy oczyszczania miast z odpadów.
Część sektorów zamierza kontynuować protesty 8 marca, najbardziej lewicowe związki zapowiedziały strajki rotacyjne, które mogą trwać po kilka dni, przynajmniej w wybranych sektorach, np. blokady rafinerii. Największy i nastawiony reformatorsko CFDT nie wypowiedział się w sprawie strajków rotacyjnych, stwierdził tylko, że mogą być inne formy protestu. — Prawdziwa walka zaczyna się teraz — stwierdził Marin Guillotin, działacz lewicowego FO z rafinerii w Donges. — Dotąd nie słuchano nas, używamy więc jedynego środka, jaki nam został: twardego strajku. Nie poddamy się — cytuje go Reuter.