Polacy, którzy zmuszeni byli ogłosić swoje bankructwo w minionym roku, zostawili co najmniej 540 mln zł niespłaconych długów – wynika z raportu Krajowego Rejestru Długów, który „Rzeczpospolita" poznała jak pierwsza. W porównaniu z 2020 r. to znaczący wzrost, bo wówczas ich niespłacone zobowiązania wynosiły co najmniej 419 mln zł.
Liberalne prawo
Co najmniej, bo analizy KRD dotyczą tych konsumentów, którzy byli notowani w rejestrach dłużników jeszcze przed ogłoszeniem upadłości. W 2021 r. było takich osób 10,7 tys., a jak wynika z danych Centralnego Ośrodka Informacji Gospodarczych, w sumie liczba ogłoszonych upadłości sięgnęła 18,2 tys. W porównaniu z 2020 r. ta liczba też mocno wzrosła – aż o 40 proc.
Tak dynamiczny wzrost, zarówno liczby bankrutów wśród konsumentów, jak i ich zadłużenia, to efekt pandemii, gdy więcej gospodarstw domowych mogło mieć problemy finansowe, ale też przede wszystkim liberalizacji przepisów w tym względzie – zaznaczają eksperci KRD. Do marca 2020 r. wymogiem ogłoszenia upadłości była przesłanka, aby była ona niezawiniona przez dłużnika, a połowa wniosków była oddalana – wyjaśnia COIG. Obecnie każde zgłoszenie upadłości przez dłużnika kończy się jej ogłoszeniem.
– Rozluźnienie wymogów formalnych wręcz „zachęca" do składania wniosków, które – jak widać – zyskują również aprobatę sądów – komentuje Marcin Czugan, prezes Związku Przedsiębiorstw Finansowych. Ciekawe też, że wśród bankrutów-konsumentów spory udział mogą mieć byli (czyli wykreśleni z ewidencji działalności gospodarczej) przedsiębiorcy prowadzący uprzednio działalność gospodarczą.