Do końca tego roku do Komisji Europejskiej trafią do sprawdzenia faktury na co najmniej 17,5 mld zł tylko z funduszy na lata 2007 – 2013 – cieszy się Elżbieta Bieńkowska, minister rozwoju regionalnego. Powód do radości jest, bo takie kwoty oznaczają przekroczenie, przynajmniej o 4 proc., ambitnych założeń resortu na ten rok. Jeszcze na początku roku, w ramach pakietu antykryzysowego, rząd zapowiedział przyspieszenie w wykorzystaniu unijnej pomocy. Padła obietnica, że do końca 2009 r. tzw. wydatki certyfikowane funduszy na lata 2007 – 2013 sięgną ok. 16,7 mld zł. Plan wydawał się dosyć ambitny. Pod koniec października stan realizacji tej obietnicy ledwie przekraczał 50 proc. Ale widać przyspieszenie w końcu nastąpiło.
– Wykonanie prognozy to duży plus dla resortu rozwoju regionalnego – komentuje Marzena Chmielewska z Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych. – Niewiele ministerstw działa w Polsce w ten sposób, że zakłada sobie pewne cele, poddaje się w trakcie realizacji ocenie opinii publicznej, a na koniec udaje się je osiągnąć. – Co istotne, udało się także przyspieszyć proces podpisywania umów – zauważa Jerzy Kwieciński, ekspert BCC. – Ich wartość sięgnęła już 25 proc. z 67,3 mld zł, choć w połowie roku było to tylko 9 proc.
Do sukcesu przyczyniły się na pewno działania urzędników. Przykładowo – ręczne sterowanie niektórymi projektami realizowanymi przez inne instytucje publiczne. – Często też resort rozwoju decydował się na zwiększenie puli na działania, które cieszą się największym powodzeniem – mówi Kiejstut Żagun z firmy doradczej KPMG. – To zwiększyło wydatki, choć ograniczyło budżet pomocy na następne lata Ale decydującą chyba rolę odegrało ogromne zapotrzebowanie na unijne pieniądze zarówno ze strony sektora publicznego, jak i prywatnego. – W Polsce w każdym konkursie przedsiębiorcy chcieli kilka razy więcej niż pula do podziału. U naszych sąsiadów, np. w Czechach, firmy przestraszyły się kryzysu i nie chciały realizować inwestycji nawet przy unijnym dofinansowaniu – mówił "Rz" Jarosław Pawłowski, wiceminister rozwoju regionalnego.
Nie wszystko jednak poszło jak po maśle. Jak wynika z danych resortu rozwoju, z założonym celem miną się programy "Innowacyjna gospodarka", "Rozwój Polski wschodniej" czy kilka programów regionalnych – np. w woj. podkarpackim czy zachodniopomorskim.
Największe zdziwienie budzi program "Innowacyjna gospodarka", ponieważ to główne źródło wsparcia dla firm. – Ale oprócz dotacji dla przedsiębiorstw jest w tym programie także kilka miliardów na projektu uczelni, szkół wyższych czy w końcu związanych z e-administracją . I to właśnie w tych częściach program najbardziej kuleje w stosunku do prognoz – zauważa Chmielewska.