– Nie wolno ignorować zagrożenia stagflacją – ostrzega Andrzej Rzońca, nowy członek Rady Polityki Pieniężnej. Zaznacza jednak, że ryzyko pojawienia się tego zjawiska – niskiego wzrostu gospodarczego, któremu towarzyszyłaby podwyższona inflacja – nie jest bardzo wysokie.
– Jeżeli poprawa sytuacji gospodarczej na świecie będzie następowała w takim tempie, jakie teraz się obserwuje, to będziemy mieli wzrost popytu na surowce ze strony najdynamiczniejszych gospodarek i w ślad za tym wzrost cen surowców. To podbije inflację, a jednocześnie – w skali globalnej – nie będzie sprzyjać szybkiemu wychodzeniu z kryzysu – mówi Rzońca.
Jego zdaniem stagflacja może się pojawić również za sprawą rządów, które – by ograniczyć deficyty budżetowe – mogą podnosić podatki. – Duże wolne moce wytwórcze nie muszą hamować wzrostu cen, bo przynajmniej w części są słabo transferowalne między sektorami, a światowy kryzys w bardzo nierówny sposób dotknął poszczególnych sektorów. Bezczynność tysięcy dźwigów czy betoniarek nie ma większego znaczenia dla cen, na przykład żywności – opisuje obrazowo ekonomista.
Jeśli inflacja faktycznie będzie podwyższona, należy się liczyć ze wzrostem stóp procentowych. – Stopy procentowe są na wyjątkowo niskim poziomie. Do takiego poziomu zostały sprowadzone w związku z wyjątkową sytuacją gospodarczą. Wydaje mi się, że ta wyjątkowość wkrótce minie. Im szybciej skończy się nadzwyczajna sytuacja, tym szybciej stopy procentowe powinny przestać być na nadzwyczajnie niskim poziomie – mówi Rzońca.
W opinii wybranego w ubiegłym tygodniu przez Senat członka Rady Polityki Pieniężnej korzystny z punktu widzenia sytuacji inflacyjnej będzie natomiast początek bieżącego roku.