Z danych Narodowego Banku Polskiego wynika, że w całym 2006 roku w formie wynagrodzeń i przekazów zarobków napłynęło do kraju blisko 3,5 mld euro, a do połowy tego roku prawie 1,6 mld euro.
– W rzeczywistości może to być dużo więcej, ponieważ nie mamy informacji o sumach, jakie Polacy przywożą w kieszeniach, przez znajomych czy firmy kurierskie – wyjaśnia Przemysław Kuk z NBP. – Dopiero rozpoczynamy badania ankietowe, aby to oszacować. Zdaniem wicepremier i minister finansów Zyty Gilowskiej może to być nawet 5 mld euro. Z kolei główny ekonomista BPH Ryszard Petru przypomina, że jeśli weźmiemy pod uwagę całość transferów prywatnych, kwota ta za cały ubiegły rok sięga 6,5 mld euro.
– To kolosalne sumy, a ich skala zwiększa się, według naszych obserwacji, o około 1 mld euro rocznie – wyjaśnia Petru. – Pieniądze te w całości przeznaczane są na konsumpcję, ludzie kupują lodówki, pralki, mieszkania, ale też inwestują na giełdzie. Ekonomista szacuje, że dzięki transferom środków od Polaków zarabiających za granicą nasz wzrost gospodarczy jest wyższy o około 0,2 – 0,3 proc. PKB. Zyskuje też budżet państwa. Około 10 proc. tej kwoty, czyli 0,5 mld euro (około 2 mld zł), trafi do kasy państwa w formie podatków, m.in. kapitałowego oraz od towarów i usług.– Jest jeszcze jedna korzyść – dodaje Petru. – Niższy deficyt na rachunkach obrotów bieżących. Środki z zagranicy zmniejszają bowiem dysproporcje pomiędzy wartością przepływów.
Mateusz Szczurek, główny ekonomista ING Banku Śląskiego, wyjaśnia, że dzięki przedsiębiorczości Polaków możemy sfinansować szybszy rozwój naszej gospodarki bez konieczności zadłużania się za granicą. Z drugiej strony jednak dodatkowe miliardy euro mogą wpłynąć na umocnienie złotego, ponieważ sumy te przepływają przez rynek walutowy (ludzie kupują polską walutę, wymieniając funty, korony, euro i dolary na złote), spowodować wzrost inflacji, a także wyższe ceny nieruchomości i akcji.
Zdaniem Piotra Bielskiego, ekonomisty BZ WBK, nie należy się jednak spodziewać gwałtownych skoków inflacji tylko z tego powodu. – Pieniądze napływające z zagranicy będą wydawane bardziej racjonalnie niż przeciętnie, bo dysponować będą nimi ludzie przedsiębiorczy – wyjaśnia ekonomista.Jego zdaniem za granicę wyjechały dynamiczne, prężne jednostki, które w większości mają zamiar się dorobić, wrócić i tutaj dalej funkcjonować zawodowo. – Na razie więc będą lokować zarobione pieniądze w funduszach, aby potem mieć kapitał na założenie własnych firm – uważa Bielski.