Oznacza to bowiem również, że w ich ocenie wzrost gospodarczy powinien się utrzymać. Ufam członkom Fedu, kiedy piszą, że ich decyzja „powinna pomóc w utrzymaniu umiarkowanego wzrostu gospodarczego”. Ufam też Radzie Polityki Pieniężnej, kiedy twierdzi, że wzrost będzie wysoki.

Fed mógłby wybrać ścieżkę jeszcze szybszego obniżania stóp procentowych, co zapewne pomogłoby giełdom w najbliższych miesiącach. Ale wielu ekonomistów wskazuje, że mogłoby to doprowadzić do wzrostu cen akcji do zbyt wysokich poziomów i w efekcie powstania bańki spekulacyjnej. Bankowi zależy na długookresowym wzroście gospodarczym, a nie dobrym samopoczuciu dużych funduszy poszukujących źródeł taniego pieniądza do finansowania.

W krótkim okresie jego decyzje mogą być trudne dla giełd, ale w długim okresie mogą pomóc uniknąć bessy. Fed utrzymał otwartą furtkę do ewentualnych dalszych obniżek. Ale zrobi to, jeżeli uzna, że gospodarce grozi recesja.

Rada z kolei mogłaby nie podnosić stóp procentowych. Mogłoby to pomóc naszej gospodarce rozwijać się jeszcze szybciej. Ale po co? Na szali leży z jednej strony jeszcze wyższa dynamika wzrostu PKB i ryzyko (choć trudno powiedzieć czy duże) przegrzania gospodarki, a z drugiej strony nieco spokojniejszy wzrost, ale za to stabilny i bez większych ryzyk wewnętrznych. Łapczywość nigdy nie popłaca.