Wieczorem za euro na rynku międzybankowym płacono 4,55 zł, za dolara 3,25 zł, a za franka 3,01 zł, czyli odpowiednio o 13, 7 i 8 groszy więcej niż rano. – Mamy pogorszenie nastrojów na rynkach światowych, waluty rynków wschodzących znów tracą – mówi Sylwester Brzęczkowski, diler ABN Amro. Koniec miesiąca wiąże się ciągle z efektem rozliczania opcji walutowych.
– Zagraniczni inwestorzy grają właśnie pod to – mówi jeden z dilerów. – Częściowo złoty może słabnąć w oczekiwaniu na piątkowe dane o produkcie krajowym brutto w I kwartale, szczególnie po doświadczeniach z innymi krajami regionu, gdzie mieliśmy prawie wyłącznie negatywne niespodzianki – mówi Bartosz Pawłowski, strateg walutowy BNP Paribas w Londynie.
Dziś GUS poda ostateczne dane o PKB. Z prognoz ekonomistów wynika, że wzrost nie będzie większy niż 1 proc. Niepewność zwiększa zwłoka rządu w ogłoszeniu rewizji tegorocznego budżetu.
– Inwestorzy czekają na ostateczne wyjaśnienie kwestii budżetowej. A to nie nastąpi wcześniej niż po wyborach do europarlamentu, bo może się wiązać z decyzjami o cięciu wydatków czy podniesieniu podatków – mówi Peter Montalto, ekonomista rynków wschodzących w Banku Nomura w Londynie.
Nadal wersja oficjalna rządu to deficyt w wysokości 18,2 mld zł, choć niektórzy ekonomiści oceniają, że w państwowej kasie zabraknie nawet 40 mld zł.