W październiku 2008 r. Rosja zgodziła się udzielić 2 mld dolarów pożyczki posiadającej niskie rezerwy walutowe Białorusi. Mińsk otrzymał już dwie raty po pół miliarda. Wypłatę trzeciej wstrzymał w końcu maja wicepremier i minister finansów Aleksiej Kudrin.
Jak podała agencja Nowosti, Kudrin uważa, że Białoruś prowadzi nieadekwatną do sytuacji politykę gospodarczą, co może w końcu tego roku skutkować niewypłacalnością kraju. Reakcja białoruskiego prezydenta była gwałtowna. W piątek wezwał do siebie rząd i zabronił dalszego jeżdżenia do Moskwy „po prośbie”. – Jeżeli w Rosji jest tak świetnie, to skąd spadek PKB o 10 proc. (9,5 proc. w I kw. – red.)? A my mieliśmy 1,5-proc. wzrost gospodarczy – grzmiał dyktator (jednak białoruski Narodowy Komitet Statystyczny szacuje wzrost PKB kraju w I kw na +1,1 proc.).
O rosyjskim wicepremierze Łukaszenko wypowiedział się jeszcze ostrzej. – Kudrin tworzy jedną grupę z tymi, którzy tutaj, na Białorusi za zachodnie pieniądze paplą i chcą uczyć nas pracować – cytuje prezydenta białoruska agencja Belta.
Białoruską gospodarką nie rządzi wolny rynek, tylko polecenia dyktatora. Gdy gubernatorzy poskarżyli się na wysokie stawki kredytów na mieszkania, Łukaszenko nakazał prezesowi banku centralnego „rozpatrzyć ich obniżkę”. Zażądał też, by dalej ograniczać import, ale „rozumnie, by nie pogorszyć nastrojów społecznych”.
Tymczasem Mińsk wciąż pożycza pieniądze, od kogo się da. W minionym tygodniu Bank Światowy zgodził się dorzucić 128 mln dol. (wcześniej udzielił kredytu na 2,5 mld dol.). Głównym powodem jest topnienie rezerw złota i walut. W minionym roku według danych Międzynarodowego Funduszu Walutowego zmniejszyły się one o jedną trzecią, czyli o 1,3 mld dol. Kraj musi także refinansować duży deficyt w handlu zagranicznym. W 2008 r. wyniósł on 8,3 mld dol., a za cztery miesiące tego roku ponad 2,6 mld dolarów.