Premier podkreślił, że nieprzypadkowo wybrał się do Stalowej Woli. Zapewniał załogę zakładu, że ten rok Huta Stalowa Wola na pewno przetrwa. Obiecał też, że w tym czasie rząd znajdzie dla huty rzetelnego inwestora. – Zawał był blisko, ale wspólnymi siłami ten kryzys jakoś oszukamy – przekonywał.
Pracownicy sceptycznie przyjmowali zapewnienia premiera. – Przed wyborami to wszystko można obiecywać – mówili zgromadzeni przed jedną z hal pracownicy. – Za 43 lata pracy proponuje mi się 600 złotych wynagrodzenia – żalił się jeden z pracowników.
W ciągu ostatniego roku z HSW zwolniono ponad 450 osób. – Zwalnia się po cichu, bez zwolnień grupowych – twierdzą pracownicy.
Według nich pomoc rządu przychodzi zbyt późno. Z początkiem roku upadłość ogłosił Zakład Zespołów Mechanicznych zatrudniający blisko tysiąc osób. Od jesieni załoga pracuje tylko cztery dni w tygodniu. Związkowcy od wielu miesięcy domagali się pomocy od państwa. – Kiedyś produkowaliśmy 50 maszyn budowlanych w miesiącu, a teraz zaledwie pięć i nawet tych nie ma kto kupić – mówią rozgoryczeni pracownicy. Boją się, że kryzys może się pogłębiać i huta nie przetrwa. W magazynach zakładu stoi dziś pełno maszyn budowlanych, na które nie ma zbytu. Wkrótce zwolnionych ma być kolejnych 300 osób. Zarząd negocjuje ze związkami, by po roku osoby te mogły wrócić do pracy na dotychczasowe stanowiska. W tym czasie dostawać będą zasiłek dla bezrobotnych oraz odprawy w zależności od stażu pracy.
Premier zapewniał, że przyjechał do Stalowej Woli z konkretnymi propozycjami. Najważniejsze z nich to nieoprocentowana pożyczka 60 mln złotych oraz zwiększenie o 50 mln zł zamówień przez MON. Zakład dostanie pożyczkę z Agencji Rezerw Materiałowych pod zastaw maszyn budowlanych, które zalegają w magazynach huty. Premier obiecał, że zamówienia na produkcję zbrojeniową z huty zostaną prawie podwojone.