? Zbyt luźna liberalna polityka Fedu i – w efekcie – wielu innych banków centralnych w latach 2000.
? Presja polityczna w USA na udzielanie kredytów mieszkaniowych osobom o niskiej wiarygodności kredytowej.
? Błędne regulacje (Bazylea 1), które zachęcały do nadmiernej sekuratyzacji kredytów bankowych (tzw. originate-to-distribute model).
? Faworyzowanie przez przepisy podatkowe zewnętrznego finansowania firm przez dług w stosunku do kapitału właścicielskiego (equity).
? Ulgi podatkowe od kredytów mieszkaniowych.
? Wcześniejsza polityka ratowania przez władzę publiczną większych firm finansowych, która prowadziła do ich nadmiernego wzrostu i – w efekcie – do zjawiska „too big to fail”. W ten sposób władze publiczne stały się zakładnikami skutków swojej wcześniejszej polityki.
Te mylne interwencje przyczyniły się do błędów popełnianych na szczytach niektórych firm finansowych, np. do tzw. search for yield (zob. np. R. Rajan, 2005, 2009). Nie usprawiedliwia to oczywiście autorów tych błędów.
Z analitycznego i praktycznego punktu widzenia nie wystarczy jednak ich potępić, trzeba dodatkowo ustalić, od czego zależy częstotliwość popełniania błędów. W ten sposób wracamy do interwencji publicznych. Załamujący się „boom” kredytowy uruchamia rozmaite mechanizmy działające w kierunku recesji:
? Nadmierne zadłużone firmy i/lub gospodarstwa domowe ograniczają swoje wydatki. Rosną więc oszczędności i spada popyt na kredyt.
? Wskutek spadku popytu rośnie bezrobocie – tym bardziej, im bardziej sztywny jest rynek pracy (por. Hiszpanię i Wielką Brytanię).
? Obciążone złymi aktywami instytucje finansowe ograniczają podaż kredytu. Spadek dynamiki udzielanych kredytów może jednak wynikać z redukcji popytu na kredyt (zob. wyżej).
Recesyjnych mechanizmów uruchomionych przez wcześniejszy „boom” kredytowy, który się załamał, nie da się zatrzymać. Polityka antykryzysowa może, co najwyżej, łagodzić ich skutki, tworząc jednakże zwykle koszty i zagrożenia dla wzrostu w dłuższym okresie. Dotyczy to zwłaszcza ekspansywnej polityki fiskalnej, która wykracza poza działanie tzw. automatycznych stabilizatorów. Otwarte jest pytanie o koszty i zagrożenia, jakie tworzy bardzo silnie złagodzona polityka pieniężna.
Przedmiotem intensywnych badań jest fundamentalny problem – dlaczego w niektórych przypadkach spowolnienie po załamaniu się “boomu” kredytowego trwa wiele lat. Najnowsze prace (zob. np. Cole i Ohanian, 2001; Reinhard, Rogoff, 2009, Shlaes, 2007) silnie sugerują, że głównym źródłem tego zjawiska były różne kombinacje błędnych interwencji publicznych. Wbrew antykapitalistycznej ortodoksji wolny rynek sam z siebie nie produkuje ani bardzo silnych “boomów”, ani – po ich załamaniu – długotrwałych spowolnień gospodarki. W obu przypadkach uważne badania odkrywają – często niewidzialną dla szerszej publiczności – rękę władzy publicznej.
Błędne interwencje obejmowały:
? Spiralę protekcjonizmu (l. 30.);
? Nadmierne zaostrzenie polityki pieniężnej przez Fed (USA, lata 30.);
? Forsowanie wzrostu płac realnych, kartelizacja gospodarki i wzrost opodatkowania firm, co hamowało prywatne inwestycje, zwłaszcza za czasów F.D. Roosvelta (l. 30. w USA);
? Upolitycznioną alokację kredytu, który trafiał głównie do wielkich, mało efektywnych firm, aby podtrzymać ich istnienie, ze szkodą dla pozostałego bardziej efektywnego sektora prywatnego (Meksyk w l. 80.; Japonia od przełomu 1980/1990);
? Duży nawis długu publicznego, czyli rezultat kryzysu finansowego oraz nadmiernie ekspansywnej antykryzysowej polityki fiskalnej (Stany Zjednoczone w najbliższych latach?).
Kryzys lat 2008 – 2009, podobnie jak wcześniejsze, w żadnej mierze nie zakwestionował – w sensie intelektualnym – żadnych ważniejszych empirycznych ustaleń odnośnie do determinantów wzrostu gospodarczego kraju. Kryzys ten mógłby doprowadzić do osłabienia wzrostu gospodarczego poprzez mechanizmy polityczne, gdyby błędne interpretacje odnośnie do przyczyn kryzysu i wniosków z niego płynących, zagnieździły się w kręgach decyzyjnych i/lub w odpowiednio dużej części opinii publicznej. Dlatego tak ważne jest publiczne przeciwstawianie się bałamutnym lub powierzchownym interpretacjom kryzysów w kapitalizmie.
Do ustaleń, o których mowa, należą:
1. Własność prywatna, która jest oddzielona od polityki, jest zdecydowanie lepsza dla rozwoju niż własność państwowa i polityczno-prywatna. Dotyczy to z całą mocą również banków. Kryzys nie wniósł tu nic nowego. Przeciwnie, potwierdził wcześniej sygnalizowane zagrożenia (zob. Bank Światowy) związane z formalnym lub nieformalnym wpływem polityki na banki. Odpowiedzialny stress testing banków powinien więc obejmować zagrożenia związane z ich podatnością na wpływy polityki, w tym związane z bezpośrednią lub pośrednią własnością państwową.
2. Dominacja własności państwowej lub polityczno-prywatnej skazuje – w dłuższej perspektywie – kraj na stagnację i ryzyko głębokich załamań. Fundamentalne znaczenie dla rozwoju gospodarki ma więc nadal rozróżnienie na własność państwową (lub własność w inny sposób upolitycznioną) i nieupolitycznioną własność prywatną, a nie na krajową – zagraniczną. Nie ma empirycznych dowodów (w odróżnieniu od przypuszczeń i spekulacji), że kryzys lat 2008 – 2009 cokolwiek tu zmienił.
3. Rynkowa konkurencja jest niezastąpionym mechanizmem innowacyjności i efektywności gospodarki, a przez to – jej rozwoju. Bez takiej konkurencji własność prywatna nie ujawnia całej swojej efektywności.
4. Wolne (od nadmiernej regulacji), a przez to elastyczne rynki, zwłaszcza rynek pracy, są podwójnie istotne: umożliwiają szybsze przestawienie się gospodarki na nowe dziedziny, czyli służą efektywności oraz osłabiają recesyjne skutki zewnętrznych lub wewnętrznych wstrząsów.
5. Duże wydatki budżetu – w efekcie – podatki (w relacji do PKB per capita), są systematycznym hamulcem rozwoju gospodarki. Obecnie bogate kraje Zachodu miały dużo niższe obciążenie fiskalno-socjalne, gdy dochodziły do zamożności, niż dziś Polska.
Wszystkie znane mi tygrysy gospodarcze (Korea Płd, Tajwan, Malezja, Chile, Irlandia w latach 1990 – 2007) miały zdecydowanie niższy fiskalizm niż Polska i/lub wyraźnie zmniejszające się ciężary fiskalno-socjalne.
6. Silnie ograniczona władza publiczna jest potrzebna, aby mogła istnieć wolność gospodarcza, rynkowa konkurencja i systematyczny rozwój oraz aby zmniejszyć ryzyko kryzysów i załamań gospodarki.
Państwo ograniczone co do zakresu interwencji służy przez to rozwojowi gospodarki. Jego wkład jest tym większy, im jest ono bardziej aktywne i sprawne w swoim obszarze działania: przede wszystkim w stanowieniu dobrego prawa (oby nie za dużo) i w jego egzekwowaniu.W tym sensie przedstawianie ograniczonego państwa jako nocnego stróża jest kolejną antykapitalistyczną karykaturą.
[i]Leszek Balcerowicz, profesor Szkoły Głównej Handlowej, były szef Narodowego Banku Polskiego, były wicepremier i minister finansów
Wykład wygłoszony na konferencji zorganizowanej przez PKN Orlen[/i]