Nikt w Europie nie będzie pozostawiony samemu sobie. Nikomu nie pozwolimy upaść — zapewniała wczoraj w Bundestagu Angela Merkel odpierając zarzuty opozycji, że niemiecki rząd nie kieruje się zasadą solidarności w okazywaniu pomocy krajom jej potrzebującym. Odrzuciła też kategorycznie wszelkie propozycje emisji euroobligacji jako sposobu na złagodzenie finansowych kłopotów Grecji, Irlandii czy Portugalii. Postulat ten wsparli wczoraj dwaj członkowie poprzedniego rządu Angeli Merkel: Frank Walter Steinmeir, były szef niemieckiej dyplomacji oraz Peer Steinbruck, były minister finansów. Obaj z SPD. Niemiecki rząd nie widzi także obecnie potrzeby zastosowania tzw. haircut czyli zmniejszenia zadłużenia państw zagrożonych bankructwem strefy euro poprzez darowanie części długów.

Jak wynika z ocen niemieckich ekspertów emisja euroobligacji kosztowałaby Niemcy 17 mld. euro. O tyle wzrosłyby koszty obsługi niemieckiego długu publicznego po emisji euroobligacji gdyż stopa ich oprocentowania byłaby wyższa niż stopy procentowe obligacji emitowanych przez Niemcy. O ile średnia stopa procentowa papierów rządowych państw strefy euro będących przedmiotem aktywnego handlu wynosi o obecnie 3,31 proc. to średnia stopa niemieckich papierów długoterminowych sięga 1,73 proc. Analitycy Deutsche Banku są zdania, że już sam fakt uczestnictwa Niemiec w pakcie stabilizacyjnym euro w postaci gwarancji kredytowych dla państw zagrożonych kosztuje Niemcy 8,5 mld. euro. Niemiecki rząd przekonuje, że nie o pieniądze wyłącznie chodzi ale, że euroobligacje nie rozwiązują problemu gdyż zmniejszenie kosztów obsługi zadłużenia takich państwa jak Grecja czy Portugalia ostudzi skutecznie ich zapał do konsolidacji budżetów.

Z tych samych przyczyn Berlin odrzuca formułę tzw. haircut. Obawia się przy tym negatywnego wpływu takiego kroku na kondycje niemieckich banków, które musiałyby ponieść część kosztów takiego rozwiązania. Zainwestowały one w papiery rządowe Grecji, Irlandii, Portugalii i Hiszpanii łącznie 46 mld. euro.