Federalny Urząd Kartelowy przez trzy lata badał, w jaki sposób zmieniają się ceny paliw na 400 stacjach benzynowych w całym kraju.
Firmy paliwowe rozumieją się bez słów, czego skutkiem są wysokie ceny benzyny i innych paliw – oświadczył wczoraj Andreas Mundt, szef urzędu antykartelowego, przedstawiając wyniki badań. Przyznał jednak, że nie ma żadnego dowodu na nielegalne uzgadnianie cen paliw pomiędzy firmami.
Oznacza to, że nie ma podstaw do nałożenia na działające w Niemczech koncerny paliwowe jakichkolwiek kar. Nie oznacza to jednak, że wszystko jest w porządku; urząd zamierza przeciwdziałać dalszej koncentracji stacji benzynowych w rękach największych koncernów.
Wielka piątka
Pięć z nich: Aral/BP, Shell, Jet, Esso i Total, sprzedaje w Niemczech ponad dwie trzecie wszystkich paliw. Jak wynika z raportu urzędu antykartelowego, taka struktura sprzedaży umożliwia niemal równoczesne podnoszenie cen na stacjach. Nowe ceny ustalają na ogół jako pierwsze Aral i Shell i najdalej po trzech godzinach podążają za nimi wszystkie inne firmy. W praktyce trudno im cokolwiek zarzucić pod względem formalnym, gdyż zmiana cen nie następuje w wyniku wcześniejszych i bezpośrednich ustaleń pomiędzy koncernami. Śledzą się po prostu nawzajem i poprzez specjalne systemy monitoringu reagują błyskawicznie na posunięcia konkurencji.
Dotkliwe podwyżki
Niemieckich konsumentów bulwersuje najbardziej praktyka gwałtownego podnoszenia cen przed dniami wolnymi od pracy, świętami i wakacjami. W poniedziałki ceny często spadają, po czym szybują w górę we wtorki od 4 do 8 centów na litrze i utrzymują się na tym poziomie do niedzieli.