13 chińskich ministrów na czele z premierem Wen Jiabao uczestniczyło w Berlinie w pierwszych niemiecko-chińskich konsultacjach międzyrządowych. Mają się odtąd obywać regularnie, w ten sposób Chiny dołączą do pięciu innych krajów (w tym Polski), z którymi władze w Berlinie utrzymują taką formułę współpracy.
Wen Jiabao nie ukrywał, że Chiny traktują Niemcy jako najważniejszego partnera w Europie i liczą na pomoc w uzyskaniu łatwiejszego dostępu do rynku UE. – W najbliższych pięciu latach chcemy podwoić wartość wymiany handlowej z Niemcami, do 260 mld euro rocznie – oświadczył w Berlinie. Angela Merkel była nieco ostrożniejsza i zatrzymała się na sumie 200 mld euro.
Dla Niemiec Chiny to przede wszystkim chłonny rynek. Podpisanych wczoraj 14 porozumień gospodarczych gwarantuje wielomiliardowe zamówienia dla niemieckich firm. – Pragniemy także większych chińskich inwestycji – podkreślają przedstawiciele niemieckiego rządu. Takich jak propozycja Lenovo, który za 630 mln euro zamierza kupić niemiecką firmę elektroniczną Medion, zaopatrującą sieci Lidl w tanie komputery. Jest to pierwsza chińska inwestycja w niemiecką firmę notowaną na giełdzie. Po nabyciu komputerowej części koncernu IBM Lenovo jest czwartym na świecie producentem w branży. Chińskie inwestycje w Niemczech sięgały w 2009 roku zaledwie 600 mln dol. To mało w porównaniu z 38 mld dol. zainwestowanymi przez Chińczyków w ubiegłym roku na całym świecie. Zdaniem analityków Pricewaterhouse Coopers do 2020 roku suma chińskich inwestycji nad Renem sięgnie jednak 4 – 5 mld euro.
Chiny rozpoczynają dopiero ofensywę inwestycyjną w Europie. Chiński producent samochodów Geely przejął szwedzkie Volvo, a Hawtai uzyskał 30 proc. udziałów Saaba. Teraz BAIC marzy o kupnie Opla. Chińczycy nie kryją, że chodzi im o dostęp do nowoczesnych technologii. To wzbudza w Niemczech pewien niepokój, zwłaszcza średnich firm, z których wiele ma nie najlepsze doświadczenia z chińskimi partnerami.
Korespondencja z Berlina