Taniejący złoty bije nie tylko w ceny importowanych towarów oraz kredytobiorców, niebawem mocno uderzy także w kierowców. Od tego bowiem, ile będzie kosztować euro w pierwszy roboczy dzień października, zależy wysokość przyszłorocznej akcyzy na olej napędowy. To, że wzrośnie, wiadomo od dawna, ale o ile dokładnie – okaże się za tydzień.
Od 2012 r. nie możemy już stosować niższej preferencyjnej akcyzy na olej napędowy. Dlatego od stycznia wzrośnie ona o 28 euro – do 330 euro za 1000 litrów. Unijne stawki przelicza się na złote według kursu z początku października. Wczoraj po południu euro kosztowało 4,41 zł, w ubiegłym roku, gdy ustalano wysokość akcyzy na 2011 r. – było poniżej 4 zł. Gdyby w przyszły poniedziałek kurs był taki sam jak wczoraj, podatek na litrze oleju napędowego wzrósłby o około 25 gr. Nie ma natomiast ryzyka, że z powodu zmian kursu zdrożeje benzyna bezołowiowa – tu akcyza jest już wyższa od unijnego minimum, i to na tyle, że obecne wahania kursowe nie mają wpływu na jej wysokość.
– Tak dużej podwyżki cen oleju nie sposób zniwelować nawet przy wyjątkowo sprzyjającej sytuacji na rynku, gdyby na przykład spadały giełdowe notowania ropy albo nasza waluta się wzmocniła – mówi Urszula Cieślak, analityk Biura Reflex w Łodzi. Obecnie średnia cena oleju napędowego w kraju wynosi 5,14 zł, z nową akcyzą poszybowałaby do 5,4 zł za litr. Jeżeli złoty będzie nadal tani, to paliwa dodatkowo zdrożeją z powodu rosnących kosztów zakupu surowca.
Wysoka cena diesla, który stanowi blisko 60 proc. paliw sprzedawanych w Polsce, uderzy przede wszystkim w firmy transportowe. – Wzrost ceny oleju oznacza spadek ich konkurencyjności – mówi Krzysztof Romaniuk, ekspert Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego.
Jeśli złoty będzie długo tak tani, to będzie miało to również inne nieprzyjemne konsekwencje. Przy kursie euro powyżej 4,5 zł może się zdarzyć, że dług publiczny (w części zaciągnięty w obcych walutach) wzrośnie powyżej limitu 55 proc. PKB. Oznaczałoby to ostre cięcia wydatków budżetu.