Kończący się rok upłynął pod znakiem zwiększonego zainteresowania zagranicznych biur polskimi spółkami. Największe globalne banki inwestycyjne zostały zdopingowane przez resort skarbu, aby przyglądać się lokalnym emitentom i wydawać rekomendacje. Dzięki temu zagraniczni inwestorzy częściej niż do tej pory dowiadują się o poczynaniach i wynikach polskich spółek, co – zdaniem maklerów – przekłada się na konkretne zlecenia i wyższą płynność rynku.
GPW?przyglądać się zaczęli również analitycy mniejszych biur maklerskich z zagranicy. Przykłady można mnożyć. Są wśród nich amerykańskie Keefe Bruyette & Woods oraz Jefferies, niemiecki Berenberg Bank, włoskie Mediobanca i Equita SIM, węgierski Concorde Securities, rosyjski Renaissance Capital czy czeski J&T Banka.
Eksperci tych biur skupiają się na największych emitentach – głównie bankach. Są też jednak biura (niemiecki Dr Kalliwoda Research) oceniające mniejsze spółki i planujące uruchomić polski oddział.
– Przyglądanie się polskim spółkom przez nowe biura świadczy o rosnącym znaczeniu warszawskiej giełdy i jej globalnej już pozycji – cieszy się Krzysztof Walenczak, były już wiceminister skarbu odpowiedzialny za rynki kapitałowe. Polscy analitycy i szefowie działów inwestorskich notowanych na GPW spółek zastrzegają jednak, że za wcześnie na jakościowe oceny. – Wiarygodną ocenę pracy tych nowych zagranicznych analityków i stojących za nimi biur maklerskich wystawić można będzie za kilkanaście miesięcy, kiedy dysponować będziemy większą ilością raportów – ocenia Dariusz Choryło, szef departamentu relacji inwestorskich Pekao.
Krajowe spółki nie dostrzegają na razie wpływu nowych raportów na obroty akcjami i zlecenia inwestorów. Analitycy zagranicznych biur zastrzegają jednak, że takiego przełożenia nie należy oczekiwać szybko. – Już teraz zagraniczni inwestorzy zajmują bardzo eksponowaną pozycję w krajach emerging markets, a chęci do wzięcia na siebie dodatkowego ryzyka także nie widać – mówi Giovanni Razzoli, analityk włoskiego brokera Equita SIM.