Ministerstwo Finansów przygotowało właśnie ostateczny plan dochodów poszczególnych samorządów z podatku PIT w 2012 r. Problem w tym, że gminy czy miasta już mają uchwalone budżety, a większość zaplanowała w nich takie wpływy z podatków, jakie wyliczył dla nich rząd w październiku ubiegłego roku. Tamte szacunki zakładały, że samorządy dostaną ponad 33,1 mld zł, obecne mówią już tylko o blisko 31,7 mld zł. Zmiana to efekt spodziewanego spowolnienie gospodarczego i może spowodować ubytek w lokalnych dochodach na 1,3 mld zł.
– U nas szacowany ubytek to 400 tys. zł. Z punktu widzenia budżetu państwa to niewiele, ale dla nas to duża kwota – mówi Henryk Mroziński, burmistrz Braniewa. – Trzeba będzie oszczędzać, ale nie wiem na czym. Na ludziach czy na kosztach stałych, np. energii, już się nie da. Pewnie trzeba będzie jeszcze raz spojrzeć na plan inwestycji, co jest złą informacją dla mieszkańców – mówi burmistrz.
Także w wiejskiej gminie Krasnystaw pod nóż mogą pójść inwestycje, choć raczej te mniejsze. – W naszej malutkiej gminie mniejsze o prawie 110 tys. zł dochody to spory problem. Dużych inwestycji nie możemy ruszyć, bo one już mają zagwarantowane dofinansowanie z UE. Rezygnacja z tych mniejszych – budowy przystanku czy lokalnej drogi –budzi zaś opór mieszkańców. Może trzeba będzie wziąć kredyt – zastanawia się Edyta Gajowiak-Powroźnik, zastępca wójta.
Gmina Łęczna, której ubytki mogą wynieść ponad 670 tys. zł, na taką kwotę kredytu zaciągnąć już nie może. – Dla nas to dodatkowe zmartwienie, bo w gminnych instytucjach może zabraknąć 1,8 mln zł na wynagrodzenia. A budżet już jest napięty – martwi się Renata Brońska, skarbnik gminy Łęczna.
Z powodu mniejszych wpływów z PIT Katowice stracą 16,5 mln zł, Gorzów Wielkopolski – 4,1 mln, a Częstochowa 8,8 mln. Władze tych miast zastanawiają się teraz, co z tym fantem zrobić. W Warszawie ubytki sięgną 231 mln zł. Ale stolica swój budżet nowelizowała już w lutym, a braki pokryte zostały z nadwyżki za 2011 r.