To znaczy, że łącznie z deklaracją rządu w Pekinie który jest gotowy „dorzucić" 60 mld dol. MFW będzie miał do dyspozycji kwotę biliona dolarów. To dwukrotnie więcej, niż jest to obecnie.
Szefowa funduszu, Christine Lagarde szybko podziękowała za stworzenie jej możliwości wybudowania „globalnej zapory ogniowej" przed kryzysem finansowym. Zapewniła jednocześnie, że pieniądze są potrzebne nie tylko dla Europy, ale przede wszystkim na odbudowę gospodarczą krajów przez które przetoczyła się „arabska wiosna".
To nie uspokoiło najbardziej aktywnych krytyków struktury MFW- krajów BRIC (Brazylia, Rosja, Indie, Chiny i Republika Południowej Afryki), które oprócz warunków dotyczących pomocy ze strony MFW dla Europy domagają się jeszcze większych wpływów w samej instytucji. Takich, które odpowiadałyby ich dzisiejszej potędze gospodarczej. Temu najbardziej sprzeciwiają się Stany Zjednoczone. Gdyby jednak zmiana zostałaby przeforsowana, to — uważa Waszyngton — wyłącznie kosztem głosów europejskich. USA jednocześnie konsekwentnie odmawiają jakiejkolwiek nowej pomocy dla MFW. Nie zmienia to faktu, że sekretarz skarbu USA, Timothy Geithner chętnie udziela wskazówek, jak nowe pieniądze powinny zostać wydane i że Europa ma dosyć środków, aby pomogła sobie sama.
Ostatecznie na kwotę 430 mld dol składa się 200 mld z Unii Europejskiej, 60 mld z Japonii, Wlk Brytania, Korea Południowa i Arabia Saudyjska zadeklarowały po 15 mld, kilka krajów europejskich zgłosiły gotowość wpłacenia mniejszych kwot, w tym Polska 8 mld dol. (łącznie 57 mld) i — po targach i ostrzeżeniach BRIC oraz kilka krajów Azji- 68 mld. Nie jest wykluczone, że Chiny, odrębnie „dorzucą" jeszcze 60 mld dol.
W ten sposób środki, jakimi dzisiaj dysponuje MFW zostały podwojone i sięgną biliona dolarów, czyli wyniosą tyle, na ile ekonomiści wyceniają koszty walki z rozprzestrzenianiem się kryzysu.