Sojusze strategiczne spółek Skarbu Państwa

Strategiczne sojusze spółek Skarbu Państwa, dziś filary rządowego planu rozwoju, rodziły się w bólach

Publikacja: 19.10.2012 23:42

Minister Skarbu Państwa Mikołaj Budzanowski, autor koncepcji koalicji inwestycyjnych państwowych spó

Minister Skarbu Państwa Mikołaj Budzanowski, autor koncepcji koalicji inwestycyjnych państwowych spółek

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński Robert Gardziński

Wśród tych najbardziej spektakularnych jest choćby alians w sprawie wspólnego poszukiwania gazu łupkowego zawarty przez PGNiG z trzema spółkami energetycznymi – Polską Grupą Energetyczną, Tauronem i Eneą, oraz KGHM, czy też mniejsza umowa gazowego monopolisty i gdańskiego Lotosu dotycząca współpracy na siedmiu koncesjach. Najbardziej odległy w czasie wydaje się być na razie projekt polskiego atomu, w sprawie którego koalicję stworzyły firmy sektora energetycznego i KGHM. Elektrownia jądrowa – według najnowszych doniesień – ma powstać do 2024, ale wielokrotnie zmieniany termin, może ulec przesunięciu.

Wielkimi krokami zbliża się natomiast finalizacja fuzja Azotów Tarnów i puławskich zakładów. Do konsolidacji grup nawozowo-chemicznych ma dojść na początku przyszłego roku.

Będzie to jedyne spośród tu wymienionych połączeń kapitałowych. Pozostałe to sojusze inwestycyjne. Łączy je jedno – inspiracja ich utworzenia wyszła z resortu Skarbu. Kierujący nim Mikołaj Budzanowski jest przekonany, że w państwowych przedsiębiorstwach tkwi uśpiony potencjał inwestycyjny. - Czas odejść od myślenia, że spółki skarbu to wyspy działające wyłącznie na własny rachunek. To są narzędzia służące wzrostowi gospodarczemu Polski. Również ich akcjonariusze oczekują wzrostu ich wartości – twierdzi szef MSP. Jego zdaniem oba cele mogą być osiągnięte m.in. poprzez efekt synergii wynikający z zawieranych sojuszy.

Skarb jako katalizator

Głosów sceptyków nie brakuje. Na pierwszy plan wysuwa się zarzut, że to same spółki, a nie ich główny akcjonariusz, powinny inicjować porozumienia. Andrzej Sadowski, wiceprezydent Centrum im. A. Smitha odnosi się z dużym krytycyzmem do wszelkich inicjatyw resortu ingerujących w biznes przedsiębiorstw. – Skarb idzie fałszywą drogą. Próbuje powielać japoński model MITI (od Ministry of International Trade and Industry – red.), które miało zaprogramować rozwój ekonomiczny tego kraju. Ministerstwo uznało np., że japońskie auta nigdy nie będą konkurencyjne. Decyzjami administracji rządowej blokowano i utrudniano rozwój motoryzacji w tym kraju. Dzięki uporowi pana Hondy, Toyody i innych przedsiębiorców Japonia ma najbardziej konkurencyjną branżę motoryzacyjną na świecie. Inne sektory promowane przez urzędników, nie odniosły spektakularnego sukcesu, co świadczy dobitnie, że próby organizowania gospodarki przez polityków się nie sprawdzają - argumentuje Sadowski. Jego zdaniem alianse powinny być tworzone tam, gdzie jest biznes. A ten – w niego ocenie – nie idzie w parze z polityką.

- Można koordynować pewne plany rozwoju spółek państwowych, ale to co robi dziś resort przybiera postać czystego interwencjonizmu  – mówi bez ogródek jeden z ekspertów rynku, prosząc o zachowanie anonimowości. Jego zdaniem wypalić mogą jedynie alianse zawierane na zasadzie pełnej dobrowolności. - Z żadnego przymusowego porozumienia czy to łupkowego czy atomowego nic nie wyjdzie, bo przede wszystkim na polskim rynku nie ma ani technologii, ani tak dużych pieniędzy na inwestycje w te obszary – argumentuje.

Jeden z ekspertów obawia się, że finansowo projekt łupkowy się nie zepnie. Potrzebne jest na niego ok. 30 mld zł, przy czym taki budżet wystarczyłby na przekonanie się, czy faktycznie nasze złoża są tak bogate w surowiec, by opłacalne było jego wydobycie. Budowa elektrowni atomowej – według analityków – miałaby pochłonąć kilkadziesiąt mld zł, ale nikt nie kusi się nawet o szacowanie dokładniejszych kwot. – Kiedyś mówiło się, że budowa 1 MW kosztuje 3 mln euro. Dziś słyszy się o 5-6 mld euro, ale tak naprawdę dopóki nie będzie konkretnej oferty, to nie poznamy prawdziwych kosztów. – ocenia ekspert.

Nasz kolejny rozmówca, też prosząc o nieujawnianie nazwiska, zwraca uwagę na inny aspekt. Zauważa, że inicjatywy MSP jako akcjonariusza większościowego mogą mieć charakter naruszania praw inwestorów mniejszościowych. - Koncepcje resortu mogą oznaczać, że ryzyka wynikające z tego typu działań były dotąd nieakceptowane przez zarządy firm albo nawet nie brane pod uwagę –ocenia. – Najciekawsze z punktu widzenia akcjonariuszy mniejszościowych są te obszary, gdzie zarządy spółek zmuszone zostały do zmiany uprzednio przyjętych strategii. Musiały dostosowywać lub zmieniać strategię czy zapisy statutu na wyraźne życzenie MSP – twierdzi osoba znająca temat. Zaznacza, że PGE ani żądna spółka energetyczna nie miało w strategii energetyki jądrowej jeszcze w chwili przyjmowania Polityki energetycznej Państwa do 2030. Tak samo plan rozwoju KGHM i spółek energetycznych nie zakładał poszukiwania węglowodorów, w tym w szczególności gazu z łupków. - W obszar upstream jeszcze 10 lat temu mogły inwestować tylko PGNiG i Lotos na Bałtyku. PKN Orlen w 2002 lub 2003r. zmieniał statut rozszerzając swoją działalność o obszar wydobycia – przytacza ekspert.

Budzanowski stara się odpierać te argumenty. - Czasem potrzebny jest katalizator w postaci Skarbu Państwa. Mówimy jednak wyłącznie o sojuszach inwestycyjnych, których podstawowym kryterium jest rentowność – podkreśla.

Pozytywne przykłady też są

Jak pokazuje historia, pomysły państwa nie zawsze muszą się zakończyć fiaskiem. Świadczy o tym sukces sprzedaży Polkomtela. Podobno przedstawiciele ówczesnego ministra przekształceń własnościowych Wiesława Kaczmarka musieli mocno namawiać prezesów państwowych firm, które wyłożyły pieniądze na stworzenie pierwszego polskiego operatora telefonii GSM. Ostatecznie zarobili na tym wszyscy m.in. KGHM, Orlen (wcześniej Petrochemia Płocka), PGE (wcześniej Polskie Sieci Elektroenergetyczne), Węglokoks i Stalexport.

Ale nawet niektóre z tych bardziej współczesnych sojuszy wróżą dobrze. Eksperci pozytywnie wypowiadają się o wspólnej budowie bloku gazowego w Stalowej Woli PGNIiG i Tauronu. - Wspólnie z KGHM przygotowujemy się do postawienia bloku gazowego o mocy 850 w Kędzierzynie-Koźlu. W Katowicach powstanie zaś jednostka gazowo-parowa o mocy 135 MW. Planujemy wykorzystywać rocznie blisko 2 mld metrów sześć. tego paliwa, dlatego postanowiliśmy zaangażować się również w jego pozyskiwanie – argumentuje Dariusz Lubera, prezes Tauronu. Podkreśla że wszystkie decyzje biznesowe spółki i wynikające z nich sojusze są zgodne z jej strategią i w pełni akceptowane przez jej radę nadzorczą, w skład której wchodzą nie tylko przedstawicie Skarbu. – Ze względu na potrzebę dywersyfikacji paliw w portfelu wytwórczym, zarówno o potrzebie zwiększenia zaangażowania w gaz jak i atom spółka mówiła od lat – zaznacza Lubera.

Faktycznie, energetyka była zawsze zainteresowana wejściem w atom, ale – nie mając odpowiednich środków - podchodziła do tematu realistycznie. – Z kolei temat łupków, bez akcji resortu nie zainteresowałby żadnej spółki poza PGNiG i Orlenem – ucina ekspert.

Grażyna Piotrowska-Oliwa, prezes gazowej spółki zaznacza, że zawarte alianse nie są przypadkowe i wynikają z interesów biznesowych poszczególnych firm. - Nie bez powodu PGNiG zaproponowało współpracę firmom z branży energetycznej i wydobywczej, co zaowocowało podpisaniem porozumienia dotyczącego projektu KCT – mówi szefowa PGNiG. Zaznacza, że równie naturalnym partnerem dla spółki jest Lotos. A podpisane pomiędzy firmami porozumienie to wynik konstruktywnych rozmów biznesowych obu prezesów obu firm. - Natomiast fakt, że główny akcjonariusz, jakim jest MSP wspiera te inicjatywy nie powinien nikogo dziwić – podkreśla.

Nie ma alternatywy

Zarówno zwolennicy jak i przeciwnicy takiej polityki nie mają wątpliwości co do jednego. Gdyby minister nie wskazał drogi, spółki same nie podjęłyby tematu – uważają. - Jeśli ryzyko biznesowe jest zbyt wysokie, to firmy nie chcą wchodzić w nowe obszary działania. Tym bardziej jeśli projekty wiążą się z inwestycjami idącymi w miliardy złotych, a biznes może zakończyć się niepowodzeniem, czyli stratami. Inaczej jest, gdy wszystkie strony porozumienia wrzucają pewną kwotę do wspólnego worka. Wtedy ryzyko dzieli się pomiędzy uczestników i jest szansa, że realizacja takiego projektu ruszy z kopyta, a nie będzie wstrzymywana przez lata z uwagi na brak wystarczających środków do stworzenia biznesu, który może stać się kluczowy z punktu widzenia naszej gospodarki – wyjaśnia Grzegorz Zięba, kierownik w KBC Securities.

I choć - w jego ocenie - strategia, polegająca na powołaniu kolejnej spółki – wzorem Narodowego Operatora Kopalin Energetycznych, czy zmuszaniu państwowych firm do zawierania umów, jest daleka od wymarzonej, to i tak jest najlepszą formą państwowego interwencjonizmu. – Dziś nie ma do tego alternatywy, bo tylko państwo może zapewnić odpowiednie kapitały dla takich inwestycji, prywatny kapitał w Polsce jest zbyt słaby, aby podjąć takie inicjatywy – twierdzi Zięba.

Zdaniem Andrzeja Szczęśniaka, eksperta rynku paliwowego Budzanowski nie robi nic odkrywczego. – Wszystkie państwa wspierają dziś swoich narodowych czempionów. Inne są tylko wzorce. Jeśli widzimy porozumienie Exxona i Rosnieftu to Amerykanie mają świadomość, że koncern ma pełne poparcie Białego Domu i nikt nie musi tego mówić. Z kolei w Rosji potrzebny jest wyraźny sygnał z góry, że jest zgoda Kremla na jakiś alians – zauważa Szczęśniak. Jak obrazowo określa, państwo polskie nie powinno rezygnować z narzędzia, jakim posługuje się cały świat i skakać na jednej nodze, podczas gdy wszyscy chodzą na obu. Uważa więc, że idea jest słuszna, ale diabeł tkwi w szczegółach. Bo państwo wielokrotnie zapowiadało już podobne projekty, a strony porozumień pieczętowały je nawet listami intencyjnymi, a potem projekt utykał w martwym punkcie. – To jest słabość naszych polityków. Nie potrafią dopinać trudnych sojuszy – twierdzi Szczęśniak. Wśród nieskoordynowanych działań resortu eksperci wskazują zakup Możejek przez Orlen i udzielenie Lotosowi zgody na realizację kosztownej rozbudowy rafinerii w ramach Programu 10 +.

Sztukowanie budżetu

Z drugiej strony MSP musi sztukować nie do końca chcianymi konsorcjami, bo temat łupków jest dla polskiej gospodarki priorytetowy. Wiele firm nie jest w stanie podjąć inicjatywy. - Bardzo to źle świadczy o kompetencjach zarządów spółek, które albo nie potrafią dostrzegać pojawiających się szans na rynku, albo są tak zdominowane przez większościowego akcjonariusza, że nie potrafią samodzielnie podejmować  racjonalnych decyzji biznesowych – zaznacza ekspert rynku. Jego zdaniem zagrożeń wynikających z prowadzonej obecnie polityki jest mnóstwo poczynając od braku podstawowej wiedzy z zakresu nowego przedmiotu działalności, a kończąc na konieczności uzyskiwania zgody urzędów antymonopolowych i zgłaszaniu zamiarów koncentracji. Problemem są też rozbieżne już na starcie interesy stron, które konkurują na rynku.

- Rozumiem Budzanowskiego, bo de facto nie ma on w ręku innych narzędzi do sfinansowania projektu, ale może to się odbić na samych spółkach, które mają swoje podstawowe biznesy i ogromne wydatki na własne inwestycje – mówi nasz rozmówca. Uważa, że gdyby zostawić projekt samemu PGNiG to spółka znalazłaby rozwiązanie problemu z finansowaniem np. podnosząc kapitał czy szukając międzynarodowego partnera. Ale nie pozwalają na to różne grupy lobbingowe. - Efekt jest taki, że jednej strony każde jej się wkładać olbrzymie kwoty do wspólnego worka, a z drugiej odcina zyski obniżając taryfy – podsumowuje.

Wśród tych najbardziej spektakularnych jest choćby alians w sprawie wspólnego poszukiwania gazu łupkowego zawarty przez PGNiG z trzema spółkami energetycznymi – Polską Grupą Energetyczną, Tauronem i Eneą, oraz KGHM, czy też mniejsza umowa gazowego monopolisty i gdańskiego Lotosu dotycząca współpracy na siedmiu koncesjach. Najbardziej odległy w czasie wydaje się być na razie projekt polskiego atomu, w sprawie którego koalicję stworzyły firmy sektora energetycznego i KGHM. Elektrownia jądrowa – według najnowszych doniesień – ma powstać do 2024, ale wielokrotnie zmieniany termin, może ulec przesunięciu.

Pozostało 95% artykułu
Finanse
Polacy ciągle bardzo chętnie korzystają z gotówki
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Finanse
Najwięksi truciciele Rosji
Finanse
Finansowanie powiązane z ESG to korzyść dla klientów i banków
Debata TEP i „Rzeczpospolitej”
Czas na odważne decyzje zwiększające wiarygodność fiskalną
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Finanse
Kreml zapożycza się u Rosjan. W jeden dzień sprzedał obligacje za bilion rubli