Na początek trzeba powiedzieć, że piątkowe starcie – i to być może jest największe zaskoczenie tego wieczoru – ze wszystkich polskich debat najbardziej przypominało amerykańskie debaty prezydenckie (zwłaszcza sprzed ery Donalda Trumpa). Przez lata w mediach wielokrotnie narzekano na formaty debat politycznych: że nie umożliwiają interakcji między kandydatami, że są zbyt sztywne ramy i tak dalej. W piątek było inaczej. Dlatego można moim zdaniem postawić tezę, że było to najlepsze starcie w całej kampanii, która i tak była swego rodzaju renesansem debat.
Być może stało się tak ze względu na naturę obecnego ekosystemu medialnego, w którym długie formaty wideo zaczynają dominować – napędzane serwisami społecznościowymi, oczywiście. Choć nie było w niej momentu, który przejdzie do historii na miarę słynnej konfrontacji Jarosława Kaczyńskiego z Donaldem Tuskiem, gdy ten drugi pytał o ceny podstawowych produktów żywnościowych, a lider PiS nie potrafił udzielić odpowiedzi, to jednak mamy do czynienia z wydarzeniem, które warto przeanalizować. Obydwa sztaby realizowały swoje cele i „grały” na różnego rodzaju efekt.
Debata prezydencka TVP: Rafał Trzaskowski potrzebował zastrzyku energii
Po wynikach pierwszej tury wyborów prezydenckich, które okazały się bliższe, niż wielu komentatorów przewidywało, dominującą narracją medialną stało się przekonanie, że Rafał Trzaskowski potrzebuje nowego, pozytywnego impulsu w kampanii. Wydaje się, że piątkowa debata częściowo spełniła ten cel – przynajmniej z punktu widzenia sztabu kandydata Koalicji Obywatelskiej. Politycy Platformy Obywatelskiej byli dobrze przygotowani i w serwisach społecznościowych szybko i sprawnie komentowali przebieg debaty.
Czytaj więcej
Debata pokazała, że Rafał Trzaskowski w bezpośrednim starciu lepiej sobie radzi niż Karol Nawrock...
A to właśnie platformy społecznościowe pełnią dziś rolę głównego „spin roomu” – to tam formułuje się dominującą opinię o przebiegu takich wydarzeń. Dodatkowo zadziałał efekt niskich oczekiwań. Po wcześniejszych, raczej przeciętnych występach w debatach, Trzaskowski nie miał wysoko zawieszonej poprzeczki do przeskoczenia. Połączenie tych dwóch czynników sprawiło, że utrwaliła się opinia, iż wypadł lepiej, niż przewidywano.