Korespondencja z Brukseli
1 stycznia 2014 roku wejdą w życie nowe wymogi ostrożnościowe dla europejskich banków. Z rocznym opóźnieniem, spowodowanym kontrowersjami wokół premii dla bankowców. W zaproponowanej przez Komisję Europejską dyrektywie i rozporządzeniu nie było o tym mowy, ale Parlament Europejski, którego zgoda była potrzebna, w negocjacjach nie ustąpił i przez wiele miesięcy forsował swoje poprawki.
Uciekną z Unii?
W nocy ze środy na czwartek eurodeputowani postawili na swoim. Premie bankowców będą ograniczone do równowartości pensji lub – w wyjątkowych przypadkach – jej dwukrotności, gdy zgodę na to wyrazi wprost większość akcjonariuszy. PE uważa, że zbyt duża zmienna część wynagrodzenia zachęcała bankowców do zbytniego ryzyka i przyczyniła się do kryzysu.
– Po raz pierwszy w historii unijnych regulacji finansowych nakładamy limity na premie bankowców – oświadczył Othmar Karas, austriacki chadek, główny negocjator nowych przepisów ze strony PE. Jedynym ustępstwem na rzecz opierającej się przez długi czas Rady UE (unijnych ministrów finansów) jest wyjątek podwójnej pensji. W praktyce to niewiele zmienia, biorąc pod uwagę fakt, że premie sięgają teraz kilkukrotności stałej części wynagrodzenia. Narodowi nadzorcy już ostrzegają, że banki sobie poradzą, podnosząc stałe pensje.
A londyńskie City, w osobie burmistrza tego miasta Borisa Johnsona, ostrzega, że najzdolniejsi bankowcy uciekną do Zurychu, Singapuru i Nowego Jorku. Wielka Brytania była głównym oponentem tej części regulacji, ale jest mało prawdopodobne, żeby w ostatecznej rozgrywce udało się jej to zablokować. Negocjacje z PE prowadził w imieniu Rady UE irlandzki minister finansów Michael Noonan, który miał mandat na dokonanie ustępstw. Wywalczył dodatkowo zapis o klauzuli przeglądowej. Jeśli Komisja Europejska uzna za kilka lat, że limit na premie doprowadził do ucieczki talentów i pogorszenia konkurencyjności europejskich banków, będzie mogła zaproponować zmiany przepisów.